Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Sprzedając auto w 6 lat można odłożyć na mieszkanie [FILM]

Data publikacji: 08 października 2017 r. 08:21
Ostatnia aktualizacja: 29 stycznia 2018 r. 00:56
Sprzedając auto w 6 lat można odłożyć na mieszkanie
 

269 mln złotych dziennie – aż tyle kosztuje Polaków użytkowanie samochodów osobowych – wynika z szacunków Open Finance. Na tę kwotę składają się nie tylko wydatki na paliwo, ale też utrzymanie auta, jego ubezpieczenie oraz postępująca utrata wartości samego samochodu.

Na wydatki te składają się cztery najważniejsze elementy – wydatki na paliwo, koszt utrzymania (serwis, myjnie, opłaty parkingowe itp.), cena ubezpieczenia (jedynie OC) oraz koszt związany ze stopniowym spadkiem wartości auta. Porzućmy jednak na chwilę te wszystkie miliony aut, a spójrzmy na sprawę indywidualnie – z punktu widzenia budżetu domowego przeciętnego zmotoryzowanego Kowalskiego.

Bazując na dwóch raportach przygotowanych przez Santander Consumer Bank z cyklu „Polak w drodze” można oszacować, że przeciętny rodak przejeżdża swoim autem około 19 tysięcy kilometrów i ma auto warte bez mała 22 tysiące złotych. Co więcej, osoby biorące udział w ankiecie wspomnianego banku zadeklarowały, że miesięcznie wydają na paliwo trochę ponad 400 złotych. Do tego dochodzą koszty eksploatacyjne zachowawczo oszacowane przez ankietowanych na trochę ponad 120 złotych miesięcznie. Nie można jednak zapomnieć o ubezpieczeniu. Samo obowiązkowe OC kosztowało w sierpniu 2017 roku przeciętnie 1999 zł (szacunki na podstawie raportu portalu ubea.pl).

Gdyby tego było mało, po stronie kosztów właściciel samochodu powinien zapisać też utratę wartości, która z miesiąca na miesiąc uszczupla kwotę, za którą można byłoby sprzedać posiadane „cztery kółka”. Zwykło przyjmować się, że w ciągu trzech lat przeciętne auto traci na wartości trzecią część ceny zakupu. Załóżmy utratę wartości na poziomie 10% rocznie. Teoretycznie więc w ciągu roku statystyczny kierowca musi się liczyć z kosztem na poziomie prawie 2,2 tys. zł związanym ze zużyciem swego auta. Efekt? Gdyby wszystkie wspomniane wyżej koszty zsumować wyszłaby kwota prawie 30 złotych dziennie, 910 złotych miesięcznie, czyli prawie 11 tysięcy rocznie i to wszystko przy założeniu, że nie kupiliśmy samochodu na kredyt, tylko za gotówkę.

Rezygnując z samochodu nasz statystyczny właściciel auta mógłby sprzedać swoje „cztery kółka” za 22 tysiące złotych, a przesiadając się na rower i komunikację miejską, mógłby zaoszczędzić nawet 10 tysięcy złotych rocznie. Efekt? Takie kwoty mogłyby wystarczyć na zakup mniejszego lub większego lokum na kredyt we wszystkich miastach wojewódzkich. Kwotę otrzymaną ze sprzedaży auta można potraktować jako wkład własny przy zakupie, a 10 tysięcy rocznie pozwoliłoby opłacać raty długu mieszkaniowego w kwocie przekraczającej 200 tys. złotych.

Nawet gdyby zrezygnować z zadłużania się, to oszczędzanie na 25-metrową kawalerkę w Zielonej Górze zajęłoby tylko 6 latach – wynika z szacunków Open Finance. Narodowy Bank Polski szacuje bowiem, że metr używanego lokum w Zielonej Górze kosztuje obecnie około 3,4 tysięcy złotych. Kawalerkę można by więc kupić za około 85 tysięcy.

Źródło: Newsrm.tv

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

x
2018-01-29 00:39:21
niech w zime rowerami do pracy jezdzą
Syty
2017-10-09 10:46:14
7000 to ja płacę rocznie za ubezpieczenie auta.
ja
2017-10-08 23:24:37
tylko dlaczego autor uparcie sugeruje zakup lokum w ZG?Czy to lobbowanie???i mmoj komentarz czy takie głupoty autor by wypowiedzial w salonie Toyoty
asdf
2017-10-08 10:58:14
No dobra cwaniaczku, sprzedajesz samochód, oszczędzasz 10 tysięcy rocznie, ale tylko przy założeniu, że do pracy, znajomych, rodziny, czy urlop będziesz chodził na piechotę, bo przecież nawet eksploatacja roweru swoje kosztuje. Mieszkam ze 25 kilometrów od pracy, dziennie robię Toyotą Yaris jakieś 60 kilometrów. Mój koszt paliwa to jakieś 17 złotych, nie psuje się nic, 300 złotych rocznie na eksploatację, 600 na ubezpieczenie, niech będzie 100 rocznie, ale to naprawdę z górką. Jeżdżąc do pracy pociągiem wydałbym 10 złotych na pociag w dwie strony, plus oczywiście tramwaj 4 zł. Razem 14. Dodaćjeszcze muszę, że jeżdżę do pracy z żoną, a do niedawna zabierał się z nami syn do szkoły. Co Pan mi proponuje, bym oszczędził te 10,000? Chodzić na piechotę, czy przesiąść się na rowery? 1,5 godziny rowerem w jedną stronę, 1,5 w drugą, traciłbym 2 godziny życia, bo dojazd autem zajmuje godzię w tę i z powrotem. Mojego wysiłku nie liczę. Przepraszam bardzo, ale zarabiam 40 złotych na godzinę, więc dwie godziny dodatkowej pracy na rowerze wyceniam na 80 złotych, bo nadgodzin mogę brać do oporu, ile chcę. W skali miesiąca więc dałoby mi to stratę rzędu 1,800 złotych, a wolę dwie godziny poświęcić na pracę niż jazdę na rowerze i później cały dzień stękać w biurze, czy jęczeć w domu. Oczywiście moja żona zmuszona by byla do tego samego. Bzdury Pan gadasz, naprawdę. Jedź sobie całą rodziną, w cztery osoby, pociągiem, a później porównaj to z cenami podrózy samochodowej przy spalaniu 6 litrów na 100 kilometrów. W moim przypadku 100 kilometrów w dwie strony z żoną i synem uczącym się to jakieś 60 złotych, samochodem z 50. I to bez gazu. Aha, ta moja Toyotka warta jest moze z 6-7 tysięcy i jak mówie nie dzieje się z nią nic od 2002 roku.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA