Trwają uzgodnienia dotyczące trasy przebiegu gazociągu Baltic Pipe w Polsce. Było kilka wariantów, gdzie rura z gazem „wyjdzie” na brzeg, ale kilka gmin w naszym regionie mocno protestowało, obawiając się, że gazociąg odstraszy im turystów.
Inne gminy przeciwnie, optowały za tym, by gazociąg „wjechał” do Polski na ich terenie. Bo to oznacza, że będą miały dodatkowe dochody w budżecie.
Gazociąg Baltic Pipe składa się z pięciu elementów. Są to: połączenie systemu norweskiego na Morzu Północnym z systemem duńskim, rozbudowa trasy przesyłu gazu przez Danię, budowa tłoczni gazu na duńskiej wyspie Zelandia, podmorski gazociąg z Danii do Polski wraz z terminalem odbiorczym oraz rozbudowa polskiego systemu przesyłowego. Zgodnie z planami, od października 2022 r. można będzie sprowadzać tym gazociągiem rocznie 10 mld m sześc. gazu ziemnego ze złóż na Norweskim Szelfie Kontynentalnym.
W grudniu odbyła się kolejna runda konsultacji społecznych w gminach na trasie gazociągu wysokiego ciśnienia, łączącego rurociąg podmorski z krajowym systemem przesyłowym.
We wtorek (18 grudnia) w Trzebiatowie i Niechorzu przebywali pracownicy Operatora Gazociągów Przesyłowych Gaz-System SA, którzy spotkali się z władzami gmin i mieszkańcami. Odpowiadali na wiele pytań i wątpliwości. Okazuje się, że operator sieci bierze pod uwagę dwie miejscowości, gdzie gazociąg wyjdzie na polski brzeg (oczywiście głęboko pod ziemią i nikt nie będzie go widział). Pierwszą z nich jest Pogorzelica (bardzo często media mówiły o Niechorzu, ale przecież tam nie ma miejsca na przejście tak potężnej rury), a drugą jest niezbyt odległe Rogowo. ©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 20 grudnia 2018 r.
M. Kwiatkowski
Fot. www.baltic-pipe.eu
Na zdjęciu: Układanie gazociągu w morzu