Jak samotny rozbitek przykryty niebieską plandeką stoi na betonowej płycie przed wielkim hangarem przy ul. Przestrzennej. Inne jachty powędrowały już na wodę i zostały po nich zimowe łoża. Piękny, zbudowany w ówczesnej Stoczni Jachtowej w Szczecinie „Polonez” znów znalazł się w tarapatach. Firma deweloperska z Warszawy, która przed 10-15 laty kupiła jednostkę znalazła się w finansowych kłopotach i wystawia jacht na sprzedaż.
Szczeciński żeglarz Bruno Salcewicz, który przed laty nadzorował remont jachtu, chce obecnie uratować „Poloneza” przed sprzedażą za granicę i proponuje szereg rozwiązań.
Pierwsze to wobec podpisania listu intencyjnego o współpracy między Zachodniopomorskim Okręgowym Związkiem Żeglarskim a Akademią Morską, wykupienie jachtu przez obie instytucje, tym bardziej, że Akademia Morska chce przystąpić do programu szkolenia żeglarskiego swoich studentów, a jak dotąd nie ma morskiego jachtu.
Po drugie do współpracy mogłyby przyłączyć się szczecińskie firmy, partycypując np. w wykonaniu konkretnych prac konserwacyjno-remontowych na jachcie w zamian za miejsca w rejsie morskim. Podobne rozwiązania stosowała przed laty Szczecińska Stocznia Remontowa, organizując dla swoich pracowników rejsy morskie.
Istnieje jeszczee szereg innych pomysłów, które mogą zgłosić inne firmy i instytucje.
Przypomnijmy w tym miejscu historię „Poloneza”. Zbudowany w ówczesnej Stoczni Jachtowej w Szczecinie z przeznaczeniem do udziału w regatach żeglarzy samotników przez Atlantyk. Jacht budowany był na zlecenie Polskiego Związku Żeglarskiego dla Krzysztofa Baranowskiego, który wygrał eliminacje. Regaty rozegrano w 1972 r. na trasie z Plymouth w W. Brytanii do Newport w USA, a polski jacht znalazł się w czołówce tych regat.
Już wtedy w kręgach wtajemniczonych mówiło się, że Krzysztof Baranowski popłynie na „Polonezie” dalej, to znaczy dookoła świata. Jeszcze podczas budowy w stoczni znacznie wzmocniono kadłub i dodano szereg usprawnień, mających ułatwić tę podróż. Wokółziemski, dodajmy samotny rejs mimo sztormów udał się. Baranowski podczas jednego ze sztormów stracił tylny maszt i twierdził, że miał na dalekich południowych wodach wywrotkę do góry dnem. W każdym razie jacht przetrzymał te wszystkie próby, a powitanie żeglarza i „Poloneza” na Wałach Chrobrego po tych rejsach było wyjątkowo okazałe.
Właścicielem jachtu została ówczesna Wyższa Szkoła Morska i jej klub żeglarski, ale nie bardzo do tej opieki, czyli remontów i organizacji rejsów się przykładano. W końcu jacht sprzedano i trafił on w ręce ówczesnego przedsiębiorcy, właściciela Bezpiecznej Kasy Oszczędności (BKO). Nowy właściciel okazał się wkrótce hochsztaplerem i z więzienia zarządzał jachtem. W tym czasie jednostką opiekował się Bruno Salcewicz i nadzorował remont i przebudowę. Po trwającym ok. 10 lat modernizacyjnym remoncie - jacht otrzymał m.in. nadbudówkę. Jednostkę następnie sprzedano firmie deweloperskiej z Warszawy. Owa firma budowała najprawdopodobniej kiepsko i podobnie źle zajmowała się „Polonezem”. W każdym razie jacht stoi na nabrzeżu i czeka, aż ktoś go kupi.
Tekst i fot. AG