To już ponad 50 lat minęło, gdy na Wałach Chrobrego witaliśmy załogę jachtu Śmiały, która opłynęła Amerykę Południową przez Cieśninę Magellana. Była niedziela przedostatniego dnia października i chociaż pogoda nie zachęcała do wyjścia na dwór, na Wałach Chrobrego zgromadziło się kilkanaście tysięcy ludzi. Wszyscy chcieli zobaczyć śmiałków, którzy pokonali Morze Północne, Atlantyk, Cieśninę Magellana, Pacyfik, Kanał Panamski, ponownie Atlantyk i Morze Północne. „Śmiałemu” towarzyszyła na Odrze honorowa asysta kilkudziesięciu szczecińskich jachtów, a wszystko, korzystając ze sprzyjającego wiatru, płynęło pod żaglami.
Taki był finisz ogromnej wyprawy naukowej Polskiego Towarzystwa Geograficznego z Warszawy pod wodzą kapitana Bolesława Kowalskiego. Podejrzewam, że tysiące ludzi, którzy przyszli powitać „Śmiałego”, chcieli na własne oczy zobaczyć żeglarzy, którzy pokonali sztormy i cisze, ale także ludzi, którzy otrzymali paszporty, udali się na Zachód i co najciekawsze w komplecie z niego powrócili. Młodzi czytelnicy nie pamiętają tych czasów, gdy otrzymanie paszportu było nie lada sztuką, a powrót z Zachodu urastał do rangi wydarzenia.
W takiej atmosferze witaliśmy żeglarzy, były kwiaty, okolicznościowe przemówienia i wiwatujący tłum.
Po tylu latach rejs załogi „Śmiałego” mocno spowszedniał, ale wtedy było to wydarzenie bez precedensu i zdaniem piszącego otworzyło drogę polskich żeglarzy na morza i oceany. W załodze były późniejsze żeglarskie sławy: kpt. Bolesław Kowalski, który w Chile nawiązał kontakt z miejscowymi żeglarzami, chłonkami Bractwa Wybrzeża, którzy w swym statucie i praktyce zawarowali niesienie pomocy ludziom morza i oczywiście żeglarzom. Kpt. Kowalski przeszczepił tę ideę do Polski, założył Mesę Kaprów Polskich i otrzymał nr 1. Szczególną rolę w tej wyprawie miał do spełnienia Krzysztof Baranowski, późniejszy założyciel polskiej szkoły pod żaglami. Otóż został kukiem, czyli kucharzem wyprawy, a jego wspomnienia znalazły się w książce „Kapitan kuk”. W części rejsu do Brazylii dopłynął Tomasz Romer, który pełnił funkcję I oficera, ale ze względu na stan zdrowia musiał opuścić załogę i z San Paulo wrócił do kraju. Na jego miejsce zamustrował Ludomir Mączka, którego w Szczecinie nie trzeba przedstawiać. Tomasz Romer pisze obecnie swoje żeglarskie wspomnienia i był w Szczecinie jako jedyny przedstawiciel załogi „Śmiałego” w odsłonięciu pamiątkowej tablicy. W krótkiej rozmowie powiedział nam, że krążące o kapitanie Kowalskim legendy, w dużej części były prawdą, a podczas rejsu zwyczajnie trudno z nim było wytrzymać, ale dzięki zaprowadzonej dyscyplinie rejs doszedł do skutku i szczęśliwego finału.
Rejs trwał 15 miesięcy, żeglarze byli 207 dni w morzu. Za rufą pozostały trzy morza i dwa oceany. Byli w 31 portach i odwiedzili trzydzieści wysp i czternaście państw. Pokonali blisko 23 tys. mil morskich.
A. Gedymin
Na zdjęciu: Bohdan Ronin Walknowski (z lewej} i Tomasz Romer odsłaniają na bulwarze Odry tablicę pamiątkową „Śmiałego”.