Miał dom do czasu, gdy się nie zestarzał. Dopóki przez zaćmę nie przestał widzieć na jedno oko. Wtedy człowiek wyrzucił Brosma na ulicę, jak niepotrzebną zepsutą rzecz. Okrutny los dopadł Brosma po raz wtóry: znów grozi mu trauma schroniskowego dożywocia.
Brosmo (972/14) dzieli los wielu psów porzuconych w jesieni życia. Przez 9 lat był zabawką dla kogoś, kto nie był wart jego bezgranicznego oddania i bezwarunkowej przyjaźni. Porzucony. Przerażony. Wycieńczony. Trafił do schroniska dla bezdomnych zwierząt w ubiegłym roku. Nie odnalazł się za jego kratami. Gasł wciśnięty w kąt kwarannowego boksu. Uratował go tymczasowy opiekun. Teraz Brosmowi potrzebny prawdziwy dom i ludzki człowiek. Bo inaczej psi staruszek będzie musiał wrócić do schroniska.
- Piękny, miły, spokojny pies. Ładnie chodzi na smyczy. Jest bardzo przyjazny do wszystkich ludzi. Szybko przywiązuje się do nowych opiekunów. Z innymi psami nie ma problemów, z większością innych zwierząt się dogaduje. Ma zaćmę na prawym oku, ale zupełnie w niczym mu ta mała niepełnosprawność nie przeszkadza - Brosma opisuje wolontariuszka Agata, u której ów psi staruszek znalazł dom tymczasowy.
Brosmo to mieszaniec o piaskowej sierści. Wykastrowany, zaszczepiony. Uwielbia zabawy w wodzie i pogoń za kijami. Jest pieszczochem mimo woli. Łasuchem o łagodnym usposobieniu, który nie psoci nawet, gdy z kotami zostaje zamknięty w mieszkaniu na 8 godzin.
Dom tymczasowy dla Brosma jest na krótko. Jeżeli wkrótce nie znajdzie nowych opiekunów i prawdziwego domu, będzie musiał wrócić do schroniska. Co dla Brosma byłoby tragedią - nie ma wątpliwości jego tymczasowa opiekunka.
Czy znajdzie się dobry człowiek, który przyjmie Brosma do rodziny? Kto chciałby jego los odmienić, jest proszony o kontakt: wolontariuszka Agata - tel. 884-994-053, szczecińskie Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt - tel. +48 91-487-02-81.
* * *
Na naszych łamach prowadzimy cykl pt. „Weź mnie KURIEREM do domu". Jest poświęcony schroniskowym zwierzakom. Znajdziecie w nim Państwo oferty adopcyjne tych, co za kratami przytuliska siedzą nie za własne winy. Z utęsknieniem czekając na swojego człowieka: niestety, czasem bezskutecznie, nawet latami. ©℗
(an)
Fot. ZUK/schronisko