– mówi Berenika Prządka, mistrzyni świata i Europy w karate
– Dlaczego zaczęła się pani interesować sztukami walki?
– Pasja została mi chyba przekazana w genach. Moi rodzice prowadzą od ponad 30 lat klub karate w naszym mieście i oni właśnie „zarazili” mnie sztukami walki.
– Na czym dokładnie polega styl walki, który pani uprawia?
– Jest to sport zaliczany do semi kontaktowych. Nie dążymy do znokautowania przeciwnika, lecz do zdobywania punktów za konkretne strefy uderzeń. Możemy wykonywać ciosy zarówno rękami: proste i okrężne na tułów i głowę, jak i nogami: również proste, okrężne, obrotowe, z wyskoku, na tułów i głowę. Ciekawostką jest to, że ta technika dopuszcza także wytrącanie przeciwnika z równowagi i wykonywanie rzutów. Można walczyć zarówno indywidualnie, jak i drużynowo.
– Jak wyglądają treningi i ile czasu poświęca pani na rozwijanie swoich umiejętności?
– Staram się ćwiczyć sześć razy w tygodniu, jeden dzień zostawiam sobie na odpoczynek. Wykonuję trzy treningi typowe dla karate i dodatkowo biegam, stosuję ćwiczenia siłowe, wzmacniające, stabilizujące oraz rozciągające. Wszystko zależy od tego, na jakim jestem etapie przygotowań.
– Na czym polegają zawody w tej dyscyplinie? Jakie podstawowe zasady w nich obowiązują?
– Jak już wspomniałam, występuje u nas rywalizacja indywidualna i drużynowa, ale główny podział jest na konkurencje kata i kumite. Kata to układ technik, który trzeba wykonać w ściśle określony sposób, podobnie jak w tańcu. Tych układów jest bardzo dużo, o różnym stopniu zaawansowania, a zawodnicy starają się zawsze zaprezentować w jak najlepszy sposób, by pokonać przeciwnika. Kumite jest to walka z przeciwnikiem, a wygrywa ten, który zdobędzie więcej punktów za trafienia przeciwnika lub w razie remisu, który lepiej zaprezentował się w walce. Dla lepszego zobrazowania: to trochę jak w znanej wam pewnie grze Tekken.
– Odniosła pani wiele sukcesów. Z których jest pani najbardziej dumna i dlaczego?
– Oczywiście najbardziej dumna jestem ze zdobycia mistrzostwa świata i mistrzostwa Europy. Bardzo ciężko przygotowywałam się do tych imprez i jestem zadowolona, że przyniosło to tak dobre efekty.
– Czy pani zdaniem ten typ sportu może uprawiać każdy, czy też trzeba mieć odpowiednie predyspozycje?
– Moim zdaniem absolutnie każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Jest to bardzo piękna, charyzmatyczna, kształtująca nie tylko ciało, ale i ducha sztuka walki, z którą można iść przez życie i uprawiać ją zarówno gdy się ma 5, jak i 105 lat! To sport dla każdego, kto tylko chce poszerzyć swoje horyzonty i zacząć przygodę, która może trwać całe życie.
– Czy może pani podać przykłady różnych określeń, jakie należy znać, uprawiając tę dyscyplinę sportu?
– Przede wszystkim warto wiedzieć, jak nazywa się dyscyplina, którą uprawiam. Jest to karate, a mój styl to shotokan. Strój nazywa się karate-gi, bluza – kimono, a pas – obi. Jednym z podstawowych zwrotów, jakiego używamy już na pierwszym treningu podczas rozpoczęcia i zakończenia ćwiczenia, jest: oss!. Hajime – to start bądź zaproszenie do rozpoczęcia ćwiczenia, a słówko yame oznacza, że należy ćwiczenie skończyć. Myślę, że tyle na początek wystarczy.
– Czy ma pani też inne zainteresowania?
– Mam ich całą masę! Uwielbiam muzykę i taniec, który przez bardzo długi czas uprawiałam. Poza tym bardzo lubię windsurfing, nurkowanie, jazdę na rowerze lub rolkach i generalnie każdą aktywność, która sprawia mi radość. Często też czytam książki, zwłaszcza thillery lub przygodowo-sensacyjne. Jest naprawdę bardzo dużo rzeczy, które staram się robić.
– Jakie ma pani plany na przyszłość?
– Hm… chyba po prostu być zawodnikiem jak długo się da i odejść u szczytu chwały. To marzenie każdego sportowca. A później? Życie pokaże. Nie robię wielkich planów, raczej staram się cieszyć chwilą, bo to ona jest w życiu najważniejsza.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Julia CISZONEK
Sztubak
SP 2 w Stargardzie