Tym razem parasole – zgodnie z nazwą tego użytecznego przedmiotu – służyły do ochrony nie przed deszczem, lecz – słońcem. O, tak, rozpieszczało nas ono ostatniej niedzieli, nie tylko na Różance. Wszystko zdawało się być w to niedzielne południe – jak róże – jasne, piękne i lekkie. W głębokim cieniu zielonych pergoli, w słońcu, pod parasolami i w mikrym cieniu słomkowych kapeluszy melomani, miłośnicy kwiatów, a czasem i przypadkowi goście, słowem wszyscy, którzy odwiedzili w niedzielę Różankę, mogli mieć powody do zadowolenia. Rozgrzane powietrze chłodził tymczasem lekki wiatr.
Wiał też wiatr dźwięków. Na scenie tego dnia pojawił się zespół – Zachodni Wiatr, który przeniósł publiczność w czasie, do lat 60. Słowem – do złotej ery polskiego big-beatu. Pojawiły się więc utwory Czerwono-Czarnych, Czerwonych Gitar, Niebiesko-Czarnych oraz premierowe kompozycje autorstwa Ryszarda Wiercimaka – kierownika i pomysłodawcy zespołu. Wystąpili także młodzi debiutanci. Niektórzy nawet niepełnoletni. Muzyczna tradycja spotka się więc z nową energią.
– Usłyszeliśmy muzykę idąc ulicą, to nas zachęciło do wejścia na Różankę. Okazało się, że była to próba zespołu Zachodni Wiatr. Miło się tu na Różance także z innych powodów. Po pierwsze piękne miejsce, po drugie są tu koncerty, a po trzecie jesteśmy w miłym towarzystwie ludzi, którzy przychodzą tu z podobnych powodów jak my – powiedziała pani Renata. Towarzyszący jej pan Andrzej potwierdził, dodał jednak:
– Miejsce, zwłaszcza w tak piękna pogodę naprawdę świetne, brakuje tu jednak ogrodowej gastronomii. Szkoda, że nie można tu sobie usiąść przy stoliku i na przykład napić się kawy, czy nawet piwa, czy też zjeść ciastko z kremem. Restauracja z poważniejszym jedzeniem to byłaby przesada, ale kawiarenka ogrodowa jak najbardziej… Nie zmienia to jednak faktu, że czas spędzony na Różance nie jest czasem straconym – dodał.
– Jesteśmy tu pierwszy raz od dłuższego czasu – powiedział z kolei pan Konrad. – Pamiętam jednak czasy, a były to lata sześćdziesiąte, kiedy była tu kawiarenka. Było trochę inaczej. Nieco dalej była nawet wieża spadochronowa… Przyciąga nas oczywiście miejsce, bo to oczywiste, ale i koncert. Z racji wieku wybraliśmy to miejsce blisko domu i na świeżym powietrzu. Miło popatrzeć na róże, choć one już trochę przekwitają. Ale to oznacza, że ponownie zakwitną, a może i późna jesienią po raz trzeci… Mamy róże w ogrodzie, więc trochę o nich wiemy – dodał nasz rozmówca.
– Jesteśmy tu z powodu atmosfery, z powodu róż, no i muzyki – powiedział pan Andrzej.
Okazało się, że towarzysząca mu pani Iga ma podobne zdanie.
– My to miejsce znamy jeszcze sprzed lat, kiedy przychodziliśmy tu z naszymi dziećmi. Kiedy tylko znajdujemy wolną chwilę, to przychodzimy tu, czasem nawet zabieramy z sobą krzesełka. Formuła: muzyka, kwiaty i miłe towarzystwo odpowiada nam.
– Tu jest dobra atmosfera, można odpocząć od natrętnej polityki – dodał pan Andrzej.
Natomiast pani Ewa, która przyjechała do Szczecina ze Szkocji i była wyraźnie zaskoczona Różanka.
– Administracja szkocka nie inwestuje w tego rodzaju miejsca. To miejsce należy docenić – dodała.
Różanka znów tętni kulturą. A w kolejny weekend czeka nas znowu dużo dobrego, na Różance.
Tekst i fot. (CK)