Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Była ich garstka

Data publikacji: 27 sierpnia 2015 r. 18:34
Ostatnia aktualizacja: 25 listopada 2017 r. 22:51
Była ich garstka
 

Jaka była pogoda 1 lipca 1934 roku w Monachium, w kilka godzin po rozstrzelaniu Fritza Gerlicha? Czy podobnie jak w tym roku przez cały dzień świeciło słońce i każdy, kto tylko mógł, szukał ochłody nad wodą, a nastrój w ogródkach piwnych był jak zwykle pogodny? Może było zimno, padał deszcz i miasto przypominało scenerię obrazów niemieckich ekspresjonistów?

To pasowałoby do posępnej atmosfery życia w Niemczech w drugim roku po objęciu władzy przez faszystów. W pobliskim Dachau działał już „na pełnych obrotach” pierwszy obóz koncentracyjny (tam zginął Gerlich), na gmachach szkół i urzędów powiewały triumfalnie flagi ze swastyką, a bawarskie powitanie „Grüß Gott” zostało zastąpione przez „Heil Hitler”. Rok później Hitler odwdzięczył się miastu, w którym wykiełkowała i bujnie rozwinęła się zbrodnicza ideologia nazizmu, nadając mu „honorowy” tytuł Hauptstadt der Bewegung (Stolica Naszego Ruchu).

Odwaga
1 lipca bieżącego roku monachijska „Süddeutsche Zeitung” umieściła na pierwszej stronie informację o drastycznym wzroście liczby przestępstw o charakterze rasistowskim. Było ich o 24 procent więcej niż w roku ubiegłym. W ciągu dwunastu miesięcy sytuacja bardzo się zaostrzyła. Brutalne ataki na schroniska dla uchodźców, ubiegających się o azyl polityczny, stały się codziennym zjawiskiem. Dochodzi coraz częściej do regularnych walk neonazistów z policją. Aktywiści społeczni, opiekujący się uciekinierami z krajów, gdzie panuje wojna, głód i terror, muszą mieć bardzo dużo cywilnej odwagi.

1 lipca po raz czwarty wręczono na tutejszym festiwalu filmowym Nagrodę im. Fritza Gerlicha, ufundowaną przez Kościół katolicki, a przyznawaną „za przeciwdziałanie dyktaturze i nietolerancji, zdecydowaną i niewzruszoną obronę godności człowieka, przeciwstawianie się wszelakim formom totalitarnego wykorzystywania, prześladowania i poniżania”. Otrzymała ja francuska ekranizacja opowiadania Alberta Camusa o wojnie domowej w Algierii. Jury wyróżniło reżysera za wrażliwą prezentację przykładu odwagi cywilnej, przypominającego postawę etyczną katolickiego publicysty, który w Monachium wydawał antyhitlerowski tygodnik „Der gerade Weg” („Prosta droga”), mający podtytuł „niemiecka gazeta na rzecz prawdy i prawa”. Ostro przeciwstawiał się on także bolszewizmowi i antysemityzmowi

Gerlicha też próbowano zastraszyć i zmusić do milczenia. Nie ugiął się, chociaż „brunatne koszule” dysponowały wówczas nieporównanie bardziej drastycznymi metodami likwidowania niewygodnych im ludzi, niż ich dzisiejsi entuzjaści.

Wyrok na wolność słowa
Niemiecki ruch oporu kojarzy się zazwyczaj z nazwiskami ewangelickiego kaznodziei Dietricha Bonhoeffera, monachijskiej studentki Sophie Scholl, czy hrabiego Stauffenberga, oficera Wehrmachtu, wykonawcy – nieudanego niestety – zamachu na Hitlera. O monachijskim dziennikarzu przez wiele dziesięcioleci mało kto w tym kontekście wspominał. Nic dziwnego, gdyż walka Gerlicha przeciwko Hitlerowi toczyła się jeszcze przed powstaniem III Rzeszy.

W ostatnich latach nastąpił jednak wyraźny zwrot w ocenie jego aktywności opozycyjnej. Nie tylko bowiem w Bawarii, ale i w całych Niemczech okresu Republiki Weimarskiej nie było drugiego pisma, które by z równą ostrością i konsekwencją ostrzegało przed groźbą totalitarnej dyktatury. Nieudany pucz Hitlera z 1923 roku w pełni uświadomił Gerlichowi to niebezpieczeństwo. Za wszelką cenę, to znaczy również: za cenę życia, starał się więc nie dopuścić do przejęcia władzy przez Hitlera. Jego bezkompromisowość wynikała nie tylko z poglądów ideowo-politycznych, lecz także przekonań religijnych o niezwykle silnym zabarwieniu spirytualno-mistycznym. To tłumaczy desperacką wręcz wojowniczość Gerlicha publicysty. Wraz z jego aresztowaniem 9 marca 1933 roku zapadł wyrok śmierci na wolność słowa w prasie niemieckiej.

Szczecinianin
Fritz Gerlich urodził się w Szczecinie 15 lutego 1883 roku. Wychowany został według reguł wyznania kalwińskiego. Na studia wyjechał do Monachium i tam pozostał do śmierci. W okresie I wojny światowej sympatyzował z kręgami ultranacjonalistycznymi. Przez 8 lat był redaktorem naczelnym dzisiejszej „Süddeutsche Zeitung”. W roku 1931 przeszedł na katolicyzm. Niezależną działalność publicystyczną umożliwiło mu finansowe wsparcie osób związanych z Kościołem katolickim. W latach 90. Kościół wyniósł go do rangi męczenników XX wieku, którzy oddali życie w obronie wartości chrześcijańskich. W archidiecezji monachijskiej trwają przygotowania do złożenia w Stolicy Apostolskiej wniosku o jego beatyfikację.

Była ich garstka
W Monachium dopiero 70 lat po zwycięstwie nad III Rzeszą otwarto w maju tego roku Centrum Dokumentacji Nazizmu. Celowo zostało zlokalizowane na miejscu zbombardowanego „brunatnego domu”, gdzie mieściła się centrala partii Hitlera i w bezpośrednim sąsiedztwie „domu wodza” (obecnie konserwatorium muzyczne i szkoła teatralna), w którym podpisany został w 1938 roku Układ Monachijski. Forma architektoniczna – optymistycznie jaśniejący w słońcu biały, minimalistyczny sześcian – wynika z założeń programowych tej długo oczekiwanej placówki naukowo-oświatowej, która ma być nie tylko miejscem pamięci, lecz także przestrogi. Rozwój nastrojów politycznych w dzisiejszej Europie uczy bowiem, że demokracji trzeba strzec „jak oka w głowie”.

Centrum nie ma charakteru muzeum. Konsekwentnie zrezygnowano z prezentowania w nim autentyków. Historię narodzin, rozwoju i upadku nazizmu oraz jego współczesnej recepcji (neonazizm) pokazano jedynie poprzez reprodukcje dokumentów , zdjęć i fragmentów kronik filmowych. W pierwszej części wystawy umieszczono wielkie zdjęcie, na którym widać Hitlera, owacyjnie witanego przez tłumy mieszkańców miasta. Sąsiaduje ono z wąską „uliczką”, poświęconą przeciwnikom führera, którzy mieli odwagę publicznie mu się przeciwstawić. Była ich garstka. Najbardziej znany jest Thomas Mann, który wyemigrował z Niemiec na kilka tygodni przed przejęciem władzy przez nazistów. Obok laureata literackiej nagrody Nobla również Fritz Gerlich, dziennikarz, został wyróżniony miejscem w dziale „Twarze innego Monachium”.

Poznać miasto przodków
W czerwcu uroczyście odsłonięto brązowe popiersie Friza Gerlicha przed siedzibą katolickiej organizacji KKV Hansa. Wśród licznych gości był biskup Rudolf Voderholzer, zabiegający o ustawienie repliki pomnika w Regensburgu (Ratzybonie), siedzibie jego diecezji. Siłą rzeczy był też obecny sędziwy profesor Rudolf Morsey, najwybitniejszy znawca biografii i spuścizny naukowo-publicystycznej Gerlicha, czołowy historyk politycznego katolicyzmu, chrześcijańskiej demokracji i parlamentaryzmu.

Z Berlina przyjechał Jan Christoph Gerlich. Mówił, że przypadkowo dowiedział się o pokrewieństwie z bohaterskim dziennikarzem. Po aresztowaniu Fritza Gerlicha nie mówiono o nim. Rodzina jego brata żyła w ciągłym strachu przed represjami i niebezpieczeństwem deportacji do obozu koncentracyjnego. Dlatego przed dziećmi trzymano w tajemnicy powiązania z przeciwnikiem Hitlera.

Jan Christoph Gerlich zamierza odwiedzić Szczecin, aby poznać miasto, z którego wywodzą się jego przodkowie.

* * *
Biografia Fritza Gerlicha prosi się o ekranizację. Nic więc dziwnego, że planowany jest wreszcie film fabularny, którego będzie głównym bohaterem. Podczas uroczystości odsłonięcia pomnika poinformowano, że napisanie scenariusza zostało zlecone Ursuli Mauder, doświadczonej autorce i bardzo utalentowaną wokalistce jazzowej.
Finis coronat opus. Gerlich będzie zawdzięczać kinematografii swą drugą, świecką „beatyfikację”.

Jerzy JURCZYK

(Publicysta, krytyk sztuki, przez wiele lat związany z Polskim Radiem Szczecin, TVP Szczecin, prasą szczecińską i ogólnopolską. Od ponad 25 lat mieszka w Monachium, pisze do prasy włoskiej, niemieckiej i polskiej).

 

Na zdjęciu powyżej: Fritz Gerlich

Poniżej: Centrum Dokumentacji Nazizmu w Monachium

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Edyta
2017-11-25 22:47:16
Powinien mieć w Szczecinie swoją ulicę.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA