„Cyranka”, jeden z lugrotrawlerów świnoujskiego przedsiębiorstwa PPDiUR „Odra”, z serii tzw. ptaszków, zatonął na Morzu Północnym w trakcie sztormu. Do tragedii doszło o godz. 16.40 4 października 1956 roku. Jak podała komisja Instytutu Morskiego:
„Główną przyczyną wywrócenia się statku podczas sztormu przy nieprawidłowo wykonanym manewrze była najprawdopodobniej mała stateczność lugrotrawlera. Jak wykazały prace komisji, prototyp statku produkowany przez Stocznię Północną w Gdańsku od 1951 r. ani też prototyp przebudowanego nieco w 1953 r. lugrotrawlera – nie zostały poddane właściwym przeróbkom eksploatacyjnym”.
Na „Cyrance” zginęło 12 osób. Niektórzy utonęli wewnątrz statku, a inni wydostali się na powierzchnię. Fale zniosły ludzi w różnych kierunkach. Tylko jeden z nich, Teodor Pałyzga, uratował się dzięki statkowi „Italian Victoria”. Kapitan Jan Ginter miał sporo szczęścia. Miał płynąć tym statkiem, ale splot wydarzeń sprawił, że pozostał na lądzie…
– Byłem jednym z pierwszych absolwentów Technikum Rybołówstwa Morskiego w Gdyni – wspomina J. Ginter. – Mieszkałem jeszcze wtedy w Gdyni. Przypadek sprawił, że spóźniłem się na pociąg do Świnoujścia. Gdybym popłynął, to dzisiaj pewnie byśmy nie rozmawiali. Moje spóźnienie uratowało mi 60 lat życia.
Wraz ze swoimi kolegami, ludźmi morza, J. Ginter spotyka się na kawie i ciastkach u siebie w domu. Wspominają dawne czasy, gdy „Odra” dawała chleb mieszkańcom Świnoujścia. Nasi rozmówcy mówią, że zarówno w przypadku tragedii „Cyranki”, jak i „Czubatki” (do zatonięcia tej jednostki doszło w maju 1955 roku, a w wyniku katastrofy zginęło 12 członków załogi) wieść szybko się rozniosła. Statki dzięki radiostacjom miały połączenie z przedsiębiorstwem.
O tym, jak budowano i przerabiano statki, nasi rozmówcy mogą długo opowiadać. Wspominają jak na „dalmorach” budowano wieżyczki kolokwialnie nazywane „kurnikami”, które poprawiały widoczność. I mimo że jakość tych jednostek pozostawiała wiele do życzenia, to pracę na nich wspominają z sentymentem.
– „Czubatka”, „Czajka”, „Grzywacz”… na tych jednostkach można było się nauczyć biologii. Tak samo jak na odrowskich parowcach można było uczyć się nazw rzek, na późniejszych jednostkach nazw ryb i ssaków morskich, a na pierwszych dalmorowskich statkach nazw gwiazd i konstelacji – wspomina Waldemar Buczyński, kapitan Żeglugi Wielkiej, były oficer Odry i radny.
W 2005 roku z inicjatywy byłych rybaków i oficerów pracujących w PPDiUR „Odra” na placu Rybaka w Świnoujściu, przy pomniku „Tym, którzy nie powrócili z morza”, odsłonięto tablicę upamiętniającą ofiary katastrof „Cyranki” i „Czubatki”.
W. Buczyński opracował koncepcję i tekst, który widnieje na tablicy. Jej wykonawcą był świnoujścianin Czesław Hinc. Marynarze spotykają się przy tablicy w rocznice tragedii. Kultywują także pamięć o „Janie Heweliuszu”; także przy tablicy wykonanej przez C. Hasła z inicjatywy Komitetu Ufundowania Tablicy.
– Były lata, że o wydarzeniach związanych z „Cyranką” i „Czubatką” zapomniano. Ale dzięki temu, że było kilka osób, które postanowiły się zaangażować w sprawę, tę pamięć przywrócono. Waldek bardzo się starał, żeby przypomnieć o tragedii pracowników Odry i ich rodzin. Od kilku lat chodzimy na plac, składamy kwiaty i znicze – mówi kapitan Andrzej Kucharczyk.
Bartosz TURLEJSKI