Żeby spędzić życie na wodzie, nie trzeba być marynarzem. Jeśli mieszka się w Amsterdamie, wystarczy stać się właścicielem jednej z licznych zacumowanych na kanałach barek mieszkalnych. Wiele z nich to prawdziwe pływające domki z małymi ogródkami.
Holandia to kraj poprzecinany rzekami i kanałami, którego duża część znajduje się poniżej poziomu morza. Żegluga barkowa jest tu znacznie starsza niż samo państwo. Od wieków wiele osób zajmujących się śródlądowymi przewozami żyło na swoich barkach, często wraz z rodzinami, nie posiadając domu na lądzie. Sytuacja zmieniła się po II wojnie światowej. Wiele barek stało się wtedy zastępczymi lokum dla ludzi, którzy utracili swoje domy. Kolejny impuls do zamieszkania na wodzie przyszedł w latach 60., kiedy to w efekcie zmian w żegludze śródlądowej wiele jednostek zostało porzuconych w amsterdamskich kanałach. Z okazji skorzystali w pierwszym rzędzie hipisi i przedstawiciele artystycznej bohemy, którzy zaczęli masowo przeprowadzać się na barki i tworzyć na nich swoje komuny. Do popularności domów na wodzie przyczynił się też kryzys mieszkaniowy z lat 70.
Z upływem lat moda na tego typu lokum zaczęła docierać także do innych grup społecznych. Dziś mieszkańcy barek wywodzą się z różnych grup holenderskiego społeczeństwa. Są wśród nich biznesmeni, artyści, ale także zupełnie przeciętni przedstawiciele klasy średniej, urzędnicy, rodziny z dziećmi czy emeryci. Liczbę mieszkalnych barek w samym Amsterdamie szacuje się na około 2,5 tysiąca. Do tego dochodzą wodne domy, które są zacumowane w kanałach bez wymaganych zezwoleń, a więc nie obejmują ich oficjalne statystyki.
Barki, obok przepięknych, często zabytkowych kamienic, stały się prawdziwą ozdobą amsterdamskich kanałów. Na dachach i tarasach wielu z nich powstały miniaturowe ogrody. Inne mogą pochwalić się niezwykłą architekturą czy wyposażeniem wnętrz. Ich mieszkańcy starają się, żeby urodą i wygodą pływające domy nie odbiegały od swoich lądowych odpowiedników. Mają one jednak nad nimi podstawową przewagę – są mobilne, gdyż mieszkalną barkę w każdej chwili można przeholować na inny kanał czy nawet do innej części kraju albo Europy. Niektórzy właściciele pływających domów regularnie wypływają nimi na wakacyjne rejsy i docierają nawet w bardzo odległe miejsca. To chyba jedyna sposobność, żeby na wakacje wyruszyć wraz z całym miejscem zamieszkania.
Życie na wodzie obok wielu zalet ma też swoje cienie. Wbrew obiegowym opiniom wcale nie jest takie tanie. Było tak rzeczywiście w początkach fali przeprowadzek na wodę. Dziś jednak mieszkalne barki są obłożone podatkiem od nieruchomości, składkami czy kosztami przeglądów technicznych. Problem może stwarzać też podłączenie mediów i ogrzanie pływającego domu oraz wszechobecna wilgoć. Dla wielu to jednak i tak niewielka cena, jaką przychodzi płacić za uroki życia na wodzie.
Tekst i fot. Marcin KUBERA