Piątek, 22 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Bezpieczna droga do terminalu

Data publikacji: 24 listopada 2016 r. 11:59
Ostatnia aktualizacja: 24 listopada 2016 r. 18:45
Bezpieczna droga do terminalu
Fot. Bartosz Turlejski  
Pogarszające się relacje między Rosją a NATO mają wpływ na wzrost wojskowej rywalizacji na Bałtyku, na którym pojawiają się nowe okręty i dochodzi do groźnych incydentów. Poza ochroną wód terytorialnych dla Polski kluczową sprawą staje się zapewnienie bezpieczeństwa morskim dostawom do terminalu LNG i gdańskiej rafinerii, także na dalekomorskich szlakach. Nie będzie to możliwe bez modernizacji naszej floty.

Zimnowojenną atmosferę na Bałtyku podgrzał groźny incydent z kwietnia tego roku. Podczas NATO-wskich manewrów bardzo blisko amerykańskiego niszczyciela USS „Donald Cook” wielokrotnie przeleciały dwa rosyjskie bombowce Su-24. Z tego powodu wstrzymane zostały loty polskiego śmigłowca, który miał startować z pokładu niszczyciela. Niedługo potem nad okrętem latał jeszcze rosyjski śmigłowiec, którego załoga robiła mu zdjęcia. Wydarzenia te miały miejsce na wodach międzynarodowych ok. 70 mil morskich od Kaliningradu. Wywołały protest europejskiego dowództwa sił zbrojnych USA. Jego zdaniem takie działania mogą prowadzić do niepotrzebnego wzrostu napięcia między krajami, a ich wynikiem może być błędna kalkulacja lub wypadek z ofiarami śmiertelnymi.

Rakietowe poruszenie

Kruchą równowagę sił na Bałtyku zmieniło wpłynięcie dwóch rosyjskich korwet rakietowych typu Bujan-M – „Zielony Dół” i „Sierpuchow”. Na początku października przekroczyły one cieśninę Bosfor i początkowo sądzono, że mają wzmocnić wojskowe działania Rosji w Syrii. Jednostki popłynęły jednak dalej – minęły Maltę, przepłynęły Gibraltar i przez Cieśniny Duńskie wpłynęły na Bałtyk.

Informacja o tym wywołała spore poruszenie, gdyż są to najnowsze okręty Floty Czarnomorskiej, które weszły do służby w zeszłym roku. Na ich pokładach znajdują się wyrzutnie rakiet systemu Kalibr-NK, które mają zasięg do 2600 kilometrów i mogą być uzbrojone m.in. w głowice nuklearne. Swój bojowy chrzest okręty przeszły już w zeszłym roku, biorąc udział w ostrzeliwaniu pozycji Państwa Islamskiego. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg po wpłynięciu korwet na Bałtyk zapewnił, że Sojusz obserwuje ich ruchy.

Modernizowanie przez Rosję floty bałtyckiej i zwiększanie jej potencjału bojowego wywołuje zaniepokojenie krajów NATO i Unii Europejskiej. Niedawno na ten temat mówił Carl Bildt, były premier Szwecji.

– Rosja modernizuje swoją flotę bałtycką, trzeba przyznać, że była to dotąd najbardziej zaniedbana z rosyjskich flot. Przez długi czas to nie była zbyt imponująca flota. Teraz widzimy nowe jednostki, nowe możliwości, jest to część całościowej modernizacji rosyjskich sił zbrojnych. Jaka będzie odpowiedź z naszej strony? My też powinniśmy modernizować nasze siły – podkreślał cytowany przez PAP Bildt.

Jego zdaniem Bałtyk jako morze unijne i natowskie powinien być kontrolowany przez siły z tych państw na powierzchni, pod wodą i w powietrzu. – Jeśli chodzi o naszą flotę wojenną, jest ona rozmieszczona w Zatoce Adeńskiej, na Morzu Śródziemnym, w związku z kryzysem uchodźczym. Siły, których potrzebujemy na Bałtyku, w pewnym stopniu są inne – potrzebujemy nowoczesnych łodzi podwodnych, środków do nadzorowania, samolotów. Mamy trochę takiego sprzętu, ale potrzebujemy go więcej i bardziej nowoczesnego – ocenia Carl Bildt.

Odnawiamy flotę

Program modernizacji swojej marynarki prowadzi też Polska. Niestety, jak w specjalnym opracowaniu oceniają specjaliści z Ośrodka Analiz Strategicznych, obecnie jest ona najsłabszym elementem naszych sił zbrojnych. Prawie wszystkie, kupione jeszcze w okresie PRL lub z drugiej ręki jednostki są przestarzałe. Oficjalnie ogłoszone zostały plany zakupu szeregu nowych jednostek, ale prace nad ich sfinalizowaniem posuwają się powoli.

Program modernizacji Marynarki Wojennej został podzielony na cztery części nazwane: Czapla, Miecznik, Orka i Kormoran. W ramach dwóch pierwszych w oparciu o ten sam kadłub powstaną trzy okręty patrolowe przystosowane do zwalczania min oraz trzy klasyczne, wielozadaniowe korwety. Mają one być budowane w polskich stoczniach na podstawie zagranicznych licencji i z użyciem importowanych podzespołów. Podobne założenia dotyczą programu Orka, którego celem jest nabycie trzech nowoczesnych okrętów podwodnych. Jest możliwe, że będą one wyposażone w rakiety manewrujące dalekiego zasięgu. Kolejny program – Kormoran – ma zaowocować trzema niszczycielami min zbudowanymi przez stocznię Remontowa Shipbuilding w Gdańsku. Pierwszy z nich przeszedł już próby morskie i jeszcze w tym roku ma wejść do służby w Marynarce Wojennej.

Ostatnią nową jednostką jest okręt patrolowy „Ślązak”, który obecnie jest wyposażany w gdyńskiej Stoczni Marynarki Wojennej. Niestety jest to równocześnie najbardziej spektakularny przykład nieudanej próby modernizacji floty. Okręt miał zapoczątkować serię korwet wielozadaniowych „Gawron”, ale jego budowa trwała aż 15 lat i okazała się bardzo kosztowna. Ostatecznie zdecydowano się dokończyć go jako znacznie słabiej wyposażoną jednostkę, odkładając na przyszłość jej ewentualne dozbrojenie.

Energetyczne wyzwania

Do niedawna program modernizacji skupiał się przede wszystkim na jednostkach, które miały zapewnić ochronę polskich wód terytorialnych i Bałtyku. W ostatnim czasie ta koncepcja zmienia się, gdyż, jak podkreślają specjaliści, nasze morskie interesy sięgają znacznie dalej niż tylko do przybrzeżnych wód. Chodzi m.in. o współdziałanie na odległych akwenach w ramach różnego rodzaju akcji NATO. Jednym z najczęściej angażowanych do nich okrętów jest stacjonujący w Świnoujściu „Kontradmirał X. Czernicki”.

Jeszcze większym wyzwaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa morskich dostaw energetycznych do kraju. W tym roku podpisany został pierwszy długoterminowy kontrakt na dostawy ropy z Arabii Saudyjskiej do Gdańska. Mówi się też o możliwości podobnych dostaw z innych krajów Bliskiego Wschodu oraz Stanów Zjednoczonych.

Kolejnym ważnym elementem jest zapewnienie bezpieczeństwa dostaw skroplonego gazu do Terminalu LNG w Świnoujściu. W ramach podpisanego kontraktu regularnie zapewniają je olbrzymie gazowce płynące z Kataru. Oprócz tego trafia do niego także gaz z innych miejsc w ramach umów krótkoterminowych (tzw. spotowych). Plany rozbudowy przepustowości terminalu z obecnych 5 mld metrów sześc. rocznie do 7,5 mld m sześc., a być może nawet 10 mld m sześc., zapowiadają wzmożenie ruchu gazowców do Świnoujścia w najbliższych latach.

Tymczasem z morskim transportem skroplonego gazu wiążą się duże zagrożenia, nie tylko typowo militarne. Jak oceniają w opracowaniu na ten temat Józef Sadowski i Jacek Pietkun, transportujący niebezpieczny ładunek statek morski może stać się atrakcyjnym celem dla grup terrorystycznych działających samodzielnie albo na zlecenie innego państwa. „Atrakcyjność gazowca i zbiornikowca jako obiektu działań grup terrorystycznych lub sił specjalnych wynika z następstw ekonomicznych, społecznych i politycznych, jakie akcja tego rodzaju może za sobą pociągnąć. Podkreślić trzeba, że o ile zniszczenie zbiornikowca z ropą oznaczałoby gigantyczną katastrofę ekologiczną, o tyle skuteczny atak na gazowiec mógłby doprowadzić do następstw podobnych do spowodowanych użyciem broni jądrowej” – ostrzegają autorzy opracowania.

Właśnie ze względu na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa morskich dostaw energetycznych mówi się o konieczności wprowadzenia do polskiej floty jednostek, które pozwolą Marynarce Wojennej nie tyko ochraniać wody przybrzeżne, ale także kontrolować dalekomorskie szlaki.

(mak)

Fot. Bartosz Turlejski

Przeczytaj więcej artykułów z dodatku KURIER MORSKI

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Lewakom stop
2016-11-24 13:01:46
Rosja się zbroi, a głąby z Zachodu zajęte są albo wprowadzaniem demokracji u Arabów, albo wyławianiem nachodźców z morza. Nawet - jak przeczytałem - nasz okręt do tego angażują zamiast do pilnowania Bałtyku.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA