Niedziela, 22 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Armatorzy promowi zwierają szyki

Data publikacji: 2024-10-24 08:19
Ostatnia aktualizacja: 2024-10-24 08:19
„Skania” i „Mazovia” – promy Unity Line i Polferries w porcie Ystad Fot. Elżbieta KUBOWSKA  

Polska żegluga promowa przechodzi obecnie trudny okres. Mówili o tym przedstawiciele władz firm armatorskich podczas spotkania branży morskiej, które się odbyło 19 września br. w siedzibie stowarzyszenia gospodarczego Business Club Szczecin. Problemy są m.in.  skutkiem opóźnionych inwestycji tonażowych przy jednoczesnym mocnym wejściu na ten sam rynek konkurencji. Na dodatek, trudna sytuacja gospodarcza w Szwecji powoduje spadki przewożonych przez Bałtyk towarów. Ratunkiem ma być ściślejsza współpraca polskich armatorów, optymalizacja przewozów i zmniejszenie kosztów. Szczegółów integracji nie podano, trwają na ten temat rozmowy, a ich efekt prawdopodobnie poznamy w ciągu najbliższych miesięcy.

Ze Świnoujścia do szwedzkich portów (Ystad i Trelleborg) pływa obecnie siedem promów, których operatorem jest spółka Unity Line z Grupy Polskiej Żeglugi Morskiej. Cztery należą do Grupy PŻM, a trzy do firmy Euroafrica Shipping Lines. Do Ystad kursują też dwa promy Polskiej Żeglugi Bałtyckiej (działającej pod marką Polferries). Dwie kolejne jednostki PŻB obsługują linię Gdańsk – Nynäshamn. W polskich portach konkuruje z nimi kilku operatorów zagranicznych (TT-Line, Stena Line i od niedawna Finnlines). 

– W tym roku rynek jest, niestety, spadkowy ze względu na to, że tych wszystkich złych rzeczy, które się wydarzyły w ostatnich latach w gospodarce było bardzo dużo – zaznaczył Artur Krasiński, członek zarządu PŻB, wymieniając pandemię i wojnę, która wpłynęła bardzo mocno na rynek transportu. – Jesteśmy też uzależnieni od koniunktury w Szwecji, bo to jest główny nasz partner. Szwecja była od lat stabilnym rynkiem i dla nas to był dobry partner, jeśli chodzi o eksport i import, ale ostatnio sam rynek transportowy jest w odwrocie, choć są symptomy pewnego ożywienia.

Jego zdaniem, jedynym sposobem na walkę z coraz silniejszą konkurencją innych armatorów promowych jest optymalizacja wykorzystywanego tonażu, czyli wspólne wraz z Unity Line zmniejszenie liczby jednostek odchodzących ze Świnoujścia do sześciu – siedmiu, przy jednoczesnym wprowadzeniu na linię takich, które mają dłuższą linię ładunkową i są bardziej oszczędne, jeśli chodzi o spalanie paliwa. Temu służyć ma m.in. inwestycja realizowana w Gdańskiej Stoczni Remontowej na zlecenie spółki celowej Polskie Promy, czyli budowa trzech nowoczesnych superekologicznych promów dla czarterujących – Unity Line i PŻB. Dzięki temu całkowita linia ładunkowa pozostanie na rynku dla klientów taka sama, ale armatorzy będą ponosić z tytułu eksploatacji promów znacznie mniejsze koszty operacyjne. 

Artur Krasiński stwierdził, że konieczna jest także bliższa integracja działalności obu operatorów w granicach dozwolonych przez prawo. Wyraził nadzieję, że w najbliższych miesiącach wypracują oni takie rozwiązanie, które pozwoli zachować podmiotowość Unity Line i Polferries.

– To będą trudne rozmowy, ale myślę, że to jest ostatni moment, aby tego dokonać – dodał.

PŻB prowadzi jednak intensywne działania w celu utrzymania własnej pozycji rynkowej i konkurencyjności kosztowej. W lipcu br. wprowadziła na linię do Ystad nowy prom „Varsovia” z linią ładunkową ok. 3000 m, jednocześnie oddając w czarter na Morze Śródziemne pływającą dotychczas na tej linii „Cracovię” i sprzedając jednemu z gruzińskich armatorów 43-letni prom „Baltivia”.

Marcin Talwik, prezes Żeglugi Polskiej SA (z Grupy PŻM) – właściciela Unity Line, zauważył, że polskim armatorom niezbędne są nowe ekologiczne jednostki mające długość linii ładunkowej przynajmniej 3000 m, jednak bardzo ważny jest aspekt ekonomiczny, tak by te nowe inwestycje nie okazały się dla armatorów zbyt dużym ciężarem finansowym. Przypomniał, że dla Grupy PŻM żegluga promowa stanowi niespełna 10 proc. wartości wpływów, cała reszta natomiast to masowce, które armator również musi budować, aby utrzymać swoją rynkową pozycję. Zatem w przypadku Grupy PŻM środki finansowe muszą być mądrze dzielone na inwestycje w promy i w masowce. 

Według Jacka Wiśniewskiego, dyrektora naczelnego firmy Euroafrica Services – Oddział w Polsce oraz prezesa Grupy Hass Holding, do której m.in. należy Euroafrica, konsolidacja polskich operatorów promowych to konieczność, bo oprócz silnej konkurencji zewnętrznej dochodzi też konkurencja wewnętrzna.

Dyrektor naczelny Polskiej Żeglugi Morskiej Dariusz Doskocz uważa za bardzo istotną racjonalizację wykorzystania zarządzanej floty.

– Przy zmniejszeniu wolumenu przewozów na liniach do Szwecji i jednoczesnym pojawieniu się agresywnej konkurencji oraz wprowadzaniu coraz większych promów, musimy poważnie przemyśleć, ile jednostek i gdzie powinno pływać – podkreślił. – Równolegle będziemy pracować, oczywiście w granicach prawa, nad umocnieniem jak najdalej idącej współpracy z innymi polskimi armatorami. Tu wszystkie opcje są na stole. Również w tej sprawie zaangażowanie i zrozumienie wszystkich stron jest bardzo duże. Chciałbym jednoznacznie zadeklarować, że zarówno Unity Line, jak i nasi partnerzy, mamy dużą determinację dla wprowadzenia zmian, dzięki którym nasza pozycja na Bałtyku zdecydowanie się umocni. Efekty, mam nadzieję, zobaczymy jeszcze przed wprowadzeniem na linię nowych promów.

Jak głęboka będzie współpraca, zależy od efektu trwających rozmów.

– Prawdopodobnie jedynym sensownym wyjściem będzie bardzo daleko idąca konsolidacja – mówił Dariusz Doskocz. – Czy to będzie na poziomie majątkowym, czy organizacyjnym, to jeszcze zobaczymy. Może to być kwestia powołania nowej struktury lub funkcjonowania w tych strukturach, które mamy. Sprawa jest do dogadania, ale na poziomie pomiędzy firmami. 

Profesor Dariusz Zarzecki, ekonomista z Uniwersytetu Szczecińskiego, przypomniał, że próby konsolidacji były już w przeszłości, ale z różnych powodów jej zaniechano, m.in. chodziło o zachowanie tożsamości przedsiębiorstw. Wskazał, że najlepiej byłoby, gdyby się firmy dogadały i miały wspólną rozsądną propozycję.

– Nie ma na pewno z naszej strony ani chęci zdominowania, ani pozbawienia tożsamości Polferries z Kołobrzegu, więc jestem przekonany, że możemy znaleźć taką formułę, w której i Kołobrzeg, i Polferries jako firma, jako marka zachowa swoją tożsamość i historię – podkreślił dyrektor PŻM. – I to samo, mam nadzieję, będzie dotyczyło Unity Line.

Również Artur Krasiński potwierdził, że nie ma pomysłów, aby jedna marka przestała działać.

W opinii Jacka Wiśniewskiego, warunkiem koniecznym do tego, żeby obronić pozycję polskich armatorów, jest uruchomienie serwisu z Gdyni do Szwecji.

(ek)