Wielkimi brawami nagrodzono w jeden z lutowych wieczorów kolekcję szczecińskiej projektantki. Projektantki, którą czasami kusiło, by wyjechać ze Szczecina, ale jednak to w rodzinnym mieście budującej swoją karierę. Kasi Hubińskiej.
Konsekwentnie idzie wybraną przez siebie ścieżką. Nie boi się przy tym zmian i wyzwań. Klientki przyzwyczaiła już do tego, że od czasu do czasu przenosi atelier. Teraz na swoją przestrzeń wybrała piękne, przestronne mieszkanie w samym centrum miasta - przy ul. Małkowskiego. Tutaj powstały projekty, które miała okazję oglądać licznie zgromadzona w salonie Polmotoru widownia.
- To było ogromne wyzwanie – mówi Kasia Hubińska. – Rodzina w tym czasie prawie mnie nie widywała, ale oczywiście trzymała kciuki i czekała z niecierpliwością na to, co zrobię. Przygotowanie wszystkiego zajęło mi czterdzieści pięć dni, kosztowało sporo wysiłku, ale wierzę, że było warto. Moja kolekcja jest od początku do końca… moja. Jestem taką Zosią Samosią, dlatego nie tyko zaprojektowałam stroje, lecz również je uszyłam. A nie brakowało w nich i elementów haftowanych, i naszywanych kamieni, czyli tych części, które są bardzo czasochłonne. Ponadto pojawiła się również dzianina. Oprócz tego, że byłam zaabsorbowana szyciem, projektowaniem, na bieżąco współpracowałam z organizatorem wydarzenia. Ustaleń nie brakowało: lista gości, długość wybiegu, dobranie muzyki, sprawdzenie, ile kroków do pokonania ma modelka. Na szczęście obyło się bez kłopotów wizje moje i organizatorów były zbieżne, mogę wręcz powiedzieć, że każde moja prośba została spełniona.
Pokaz złożony był z dwóch części. Pierwsza kolekcja dla pań – ubrania „na co dzień", druga – wieczorowa. Miały punkt wspólny – kombinezon.
- Z pomysłami jest bardzo różnie, bywa że przychodzą w najmniej spodziewanych momentach. Tym razem impulsem była gra komputerowa, podpatrzona u córki. Mroczne, tajemnicze, niebezpieczne, złowieszcze klimaty mnie zainspirowały. Musiałam znaleźć tkaniny nadające się do tego typu projektów, dobrać odpowiednie dodatki. Szczegóły są w tym momencie bardzo istotne. Co chwilę przychodziły do głowy nowe koncepcje, trzeba było decydować co jest ważne, a co nie. Całości dopełnił make up i fryzury – opowiada Kasia Hubińska.
Makijaż zrobiła Agata Naniewicz, fryzurami zajął się Marek Marosz.
Zawsze pełna energii, uśmiechnięta. Od wielu lat znajduje czas dla dziennikarzy, by poprzez nich opowiadać szczecinianom, co warto włożyć na konkretne okazje, co akurat jest modne. Sama zresztą ma swoją rubrykę w miesięczniku. Zawsze jednak hołduje jednej zasadzie – przez swoje ubranie wyraża się szacunek do innych. Dlatego też nie we wszystkim wypada pójść na studniówkę, wesele przyjaciółki, czy na rozmowę kwalifikacyjną. Wiele razy tłumaczy też klientkom, że nie skopiuje tego, co zaproponował inny projektant. Bo tak – po prostu – nie można.
- Ja zawsze wiedziałam, co chcę w życiu robić. A mam to szczęście – jakkolwiek banalnie by to zabrzmiało – że praca jest moją pasją, nie boję się nawet mówić, że ją kocham. Jestem uparta, konsekwentna, dlatego przez tyle lat się nie poddałam. Oczywiście, była pokusa, aby wyjechać do stolicy. Wielokrotnie. Wystawiałam tam swoje kolekcje, w zaprojektowanych przeze mnie ubraniach pokazują się gwiazdy. Mam szczęście. Przygotowuję zawsze jeden, góra dwa egzemplarze danego projektu, nie lubię się powtarzać, nie jestem sieciówką. Skończyłam Technikum Odzieżowe i postanowiłam dalej iść tą drogą. Także dlatego, że sama mam nietypową figurę i musiałam szyć dla siebie. Trudno było mi kupić coś, co pasowało, zawsze kończyło się przeróbkami. Potem przyszedł czas na koleżanki, znajome. Ktoś zaczął wypytywać skąd ja czy przyjaciółka mamy tę sukienkę, tych pytań było coraz więcej. Takie były moje początki.
Przed Kasią Hubińską kolejne wyzwanie. Niedawno została szefową Laboratorium Fashion Design w Centrum Przemysłów Kreatywnych przy Akademii Sztuki. Od października przyjmowani będą tutaj studenci.
- Jest to ogromny zaszczyt, ogromne wyróżnienie - powierzenie mi tej roli. Dziękuję za zaufanie, przede wszystkim profesorowi Kamilowi Kuskowskiemu, dziekanowi Wydziału Malarstwa i Nowych Mediów AS. Dla mnie to pewnego rodzaju sprawdzian, podchodzę do niego z emocjami, lecz bez strachu. Sama jestem ciekawa, jakie osoby zdecydują się u nas studiować, myślę, że będzie to grupa około dziesięciu osób. Im bardziej kreatywne będą, samodzielne, pracowite - tym lepiej. Ja nie zamierzam nikogo ograniczać, chcę jedynie nauczyć kroju, konstrukcji, rysunku, wiedzy o tkaninach. Na razie nie zdradzamy nazwisk, ale do Szczecina przyjadą naprawdę doskonali projektanci, by podzielić się tym, co potrafią, swoim doświadczeniem. Mamy doskonale wyposażoną pracownię, warunki nauki będą znakomite. Liczę na to, że to nasze Laboratorium będzie kolejnym dowodem na to, że w Szczecinie moda - mimo wszystko - ma się nieźle. ©℗
E. KOLANOWSKA