Sobota, 23 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Rozbrajanie Niemców w listopadzie 1918 r.

Data publikacji: 10 listopada 2023 r. 14:08
Ostatnia aktualizacja: 10 listopada 2023 r. 15:08
Rozbrajanie Niemców w listopadzie 1918 r.
Stanisław Bagieński, „Rozbrajanie Niemców przed Główną Komendą na placu Saskim w Warszawie” Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie, domena publiczna  

Rozbrajanie żołnierzy zaborczych armii, zwłaszcza Niemców, wbrew obiegowym opiniom, nie zawsze przychodziło Polakom łatwo i bez strat. Było ono prowadzone nie tylko na Podlasiu, na którym przebywały jednostki etapowe niemieckiego Frontu Wschodniego (Inspekcja Etapowa Bug Ober-Ostu), ale i w części Królestwa Polskiego znajdującej się pod okupacją niemiecką (Generalne Gubernatorstwo Warszawskie).

Pierwszy „cud nad Wisłą”

Nasz Dzień Niepodległości słusznie jest świętem radosnym. Odzyskanie wolności i powstanie państwa to trochę taki pierwszy „cud nad Wisłą”, który dokonał się na przełomie października i listopada 1918 r. Okres ten przeżywany był euforycznie przez większość Polaków, mimo biedy czasu wojennego i świadomości licznych zagrożeń. Nastroje panujące na ziemiach polskich na początku listopada zilustrujmy fragmentem wspomnień ówczesnego oficera byłej armii austriackiej Walerego Maryańskiego:

„Przyjechałem do domu […]. Tu trafiłem na chwilę, charakteryzującą sposób myślenia ówczesnej młodzieży. Mianowicie na kanapie siedziała Aba i czytała głośno »regulamin musztry«, a Felek i Dzidek, zbrojni jeden w karabin rosyjski, a drugi w króciutki włoski kawaleryjski karabinek wykonywali dane chwyty. Był to obraz wprost rozczulający (Dzidek miał lat pięć, a Felek coś ponad dwadzieścia). Wszystko wówczas w Polsce żyło myślą walki za Zmartwychwstałą Ojczyznę”.

Geneza

Rozbrajanie Niemców, zapoczątkowane 10 listopada, którego kulminacja nastąpiła w ciągu kilku kolejnych dni, w zasadzie zostało zakończone dopiero na początku lutego 1919 r., po zajęciu przez Polaków twierdzy brzeskiej. Było ono realizowane m.in. przez ochotników i członków pododdziałów Polskiej Organizacji Wojskowej, którzy współpracowali ze sobą na tym polu. W mniejszym stopniu uczestniczyły w nim nieliczne oddziały powołanej jeszcze przez Niemców po akcie 5 listopada 1916 r. Polskiej Siły Zbrojnej, żołnierze i oficerowie byłych korpusów polskich na Wschodzie (m.in. I Korpusu Polskiego gen. Józefa Dowbor‑Muśnickiego). Na tym polu aktywni byli również bojowcy Polskiej Partii Socjalistycznej, a nawet członkowie organizacji społecznych, ochotniczych straży pożarnych, straży leśnej itp. Początkowo wszystkie te grupy występowały dość zgodnie, jednakowoż pewne animozje zaczęły ujawniać się po kilku dniach.

Odbieranie broni i przejmowanie władzy rozpoczęto w wielu wypadkach bez rozkazów (ze względu na brak łączności). Po zawarciu umów z niemieckimi radami żołnierskimi organizowano oddziałom okupacyjnym transporty do granicy, a jako miejsca przekraczania tejże wyznaczono stacje kolejowe w Skalmierzycach i Mławie. W pierwszych dniach rozbrajania zginęło kilkudziesięciu Polaków i od kilku do kilkunastu Niemców. Dowodziło to mądrości politycznej naszych rodaków, którzy wyrzekali się zemsty na zaborcach i starali się nie drażnić zdemoralizowanego wprawdzie, lecz wciąż jeszcze zorganizowanego i uzbrojonego przeciwnika, który niechętnie i z obawą zdawał się na „łaskę motłochu”. Przykładem tego był fragment relacji opisującej rozbrojenie żołnierza na terenie okupowanym przez Austriaków: „Podchodzi mikrus do żołnierza, klepie go w plecy i mówi: »Oddaj-no ojciec karabin, dość się nawojowałeś, wracaj do domu«”.

W stolicy

W Warszawie już 10 listopada miała miejsce wielka manifestacja PPS zakończona strzelaniną, w wyniku której zginął jeden bojowiec, a kilku Niemców zostało rannych. Tego też dnia pododdział PSZ zajął Belweder. Nazajutrz, od godz. 3, kontynuowano zajmowanie kolejnych obiektów. POW, PSZ i żołnierze gen. Dowbor‑Muśnickiego opanowali koszary, urzędy i Łazienki Królewskie. Ponadto aresztowano agentów tajnej policji niemieckiej i wspólnie z robotnikami zajęto fabrykę Gerlacha, gdzie – oprócz olbrzymich składów węgla i drzewa – zabezpieczono ponad osiemset karabinów maszynowych wraz z amunicją (liczba KM była wystarczająca do uzbrojenia kilku dywizji piechoty według etatu Wojska Polskiego z 1920 r.). Jedyną poważniejszą kilkunastogodzinną walkę stoczono o ratusz znajdujący się wówczas na pl. Teatralnym. Jego załoga, mając dwóch rannych, złożyła przed Polakami broń dopiero nazajutrz, po nocnym ostrzale z karabinu maszynowego umieszczonego przez POW na balkonie pierwszego piętra Opery (Teatru Narodowego). Na prośbę ówczesnej dyrektor Opery (była nią Janina Korolewicz‑Waydowa) z rozpoczęciem ognia poczekano do momentu zakończenia przedstawienia.

W kraju

W większości miast na prowincji typowy przebieg przejmowania władzy przypominał insurekcję. Do zmobilizowanego plutonu POW (od kilkunastu do kilkudziesięciu ludzi, czasami będących bez broni lub dysponujących kilkoma starymi karabinami i bronią krótką czy myśliwską) dołączało drugie tyle ochotników (głównie uczniów i studentów). W efekcie pododdział, który maszerował czwórkami, często na czele tłumu ludności, wyglądał z daleka na poważną siłę, co wystarczało na rozbrojenie posterunków żandarmerii, urzędników lub kolejarzy niemieckich, a nawet mniejszych garnizonów, jak również obsadzenie kluczowych instytucji. Zdobycie broni generowało dalszy wzrost liczby ochotników, których natychmiast intensywnie szkolono. W kilku wypadkach otrzymano pomoc od Polaków służących w armii niemieckiej. Brawurą wykazali się peowiacy w Rykach, których ledwie pięciu, przy wsparciu dwóch cywili, po wymianie ognia rozbroiło kompanię niemiecką, zdobywając wóz ciężarowy z karabinami i amunicją.

W pierwszych meldunkach skrupulatnie odnotowywano każdą liczbę zdobytej broni, której głód był charakterystyczny dla działań irredentystycznych. Niestety, niezachowanie się bądź nieodnalezienie przez historyków szczegółowych raportów nie pozwala jak dotąd na szacunkowe nawet obliczenie zdobyczy. Do tego w części meldunków używano zwrotu „dużo broni” (Kalisz, Nasielsk, Nowe Miasto, Siedlce, Spała, Żelechów), co z perspektywy komendanta obwodu mogło oznaczać zarówno kilkadziesiąt, jak i tysiąc karabinów. Dla przykładu podajmy dane z niektórych miast: Częstochowa – trzysta karabinów, Garwolin – dwieście i trzy karabiny maszynowe, Grójec – siedemdziesiąt, Jabłonna – 1,1 tys., Łomża – 150, Pułtusk – 1190, Pyzdry – dziewięćdziesiąt, Rawa – siedemdziesiąt, Tłuszcz – trzydzieści, Węgrów – czterdzieści, Wizna – pięćdziesiąt, Włocławek – 120 karabinów. Z innej zdobyczy wymieniano zawartość kas, mundury, konie, żywność, tabor kolejowy czy zagarnięcie w Częstochowie dwustu samochodów.

Krwawy odwet Niemców

16 listopada wysłano oddział płk. Eugeniusza Pogorzelskiego na wschód, w kierunku na Siemiatycze, Mielnik, Białą („Ekspedycja na Brześć”). 19 listopada skierowano go natomiast na północ („Ekspedycja na Białystok”). Próbom rozszerzenia stanu posiadania odradzającego się państwa polskiego stanęły jednak na przeszkodzie najkrwawsze wydarzenia puentujące rozbrajanie Niemców w listopadzie 1918 r.

13 listopada w Międzyrzecu Podlaskim 29 peowiaków sierżanta Ignacego Zowczaka rozbroiło duży niemiecki garnizon (sześciuset żołnierzy), biorąc bogatą zdobycz. Popełniono jednak błąd, pozostawiając Niemców, którzy dobrze znali teren i mieli kontakty z miejscową ludnością, na miejscu i nie odcinając im łączności telefonicznej. W efekcie wezwany przez nich na pomoc 2. Gdański Pułk „Huzarów Śmierci” dokonał pacyfikacji miasta, mordując kilkudziesięciu ludzi (większość oddziału POW, lecz także i cywili wskazanych przez rozbrojonych jako „współsprawców”). W następnych dniach pacyfikowano także sąsiednie miejscowości.

Pogranicze stanęło w ogniu. Niemcy kontynuowali swe ekspedycje karne i grabieże. Dochodziło też do starć z oddziałami polskimi, które rozpoczęły koncentrację swych słabych jeszcze sił. Tymczasem w rejonie Białegostoku miało się znajdować 20 tys. Niemców z artylerią i wozami pancernymi. W obawie przed dalszymi działaniami wojsk niemieckich Polacy rozpuszczali plotki, że od strony Węgier nadchodzą już na pomoc wojska Ententy. 25 listopada udało się wymusić zaprzestanie walk i ustalić jako linię demarkacyjną tor kolejowy na odcinku Międzyrzec Podlaski – Biała Podlaska. Jeszcze w dniu zawierania umowy poległo ośmiu żołnierzy Wojska Polskiego.

Upamiętnienie

W dniu święta 11 listopada należałoby wspomnieć także poległych w akcji rozbrajania Niemców. Niestety, nie wszystkie nazwiska udało się ustalić. Rozproszony materiał archiwalny oczekuje wciąż na badaczy, którzy zmierzą się z tym wyzwaniem. Jak dotąd na liście ofiar znajduje się 125 osób, w tym 68 znanych z nazwiska.

Arkadiusz Tuliński, autor jest historykiem, doktorem historii, pracuje w Wojskowym Biurze Historycznym im. gen. broni Kazimierza Sosnkowskiego

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

klemens
2023-11-20 13:03:24
bzdura . Niemcy mieli dość i sami oddawali broń . Rozbrajanie miało znamiona okradania .

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA