Powołanie do wojska działaczy związkowych i opozycyjnych władze oceniły jako kolejny sukces w rozprawie z opozycją. W dokumentach odnotowywano, że „przeciwnik polityczny poniósł poważną klęskę polityczną i prestiżową", zauważano również spadek liczby ulotek i podziemnych gazetek.
Zmobilizowanych działaczy (1447 osób) zwolniono 2 lutego 1983 r. Dziś nie ma już wątpliwości, że „branka" z jesieni 1982 r., czyli de facto odizolowanie działaczy opozycyjnych od społeczeństwa, była bezprawnym, zakamuflowanym pod pozorem ćwiczeń wojskowych pozbawieniem wolności. Decyzję podjęto nieformalnie, na wysokim szczeblu, przy czym nie opierała się ona na porządku prawnym PRL ani nawet na prawie stanu wojennego. Co do tego, że była to nowa forma internowania, wątpliwości nie mieli działacze, którzy informowali o tym w kolejnych podziemnych tytułach.
Represyjna polityka władz z jesieni 1982 r. po wielu latach miała swój finał w sądzie. Fakt, że pobór działaczy nie wiązał się z prawdziwymi ćwiczeniami wojskowymi, a jego celem była walka z opozycją, potwierdził 17 maja 2011 r. podczas przesłuchania w charakterze świadka gen. Czesław Kiszczak: „Ćwiczenia wojskowe wykorzystano jako pretekst do tego, aby odizolować element ekstremalny i wichrzycielski od środowisk w dużych aglomeracjach miejskich, w ten sposób władza chciała zachować spokój w państwie, nie doprowadzić do strajków, rozlewu krwi, zakłóceń w produkcji". Podobnie zeznał kolejny ze świadków, gen. Wojciech Jaruzelski: „Z okazanych dokumentów wynika w sposób oczywisty, iż celem szkolenia było odizolowanie osób, które były potencjalnie sprawcami zajść, zamieszek, protestów". Pamięć świadkom wróciła dopiero po okazaniu dokumentów, wcześniej bowiem gen. Kiszczak utrzymywał, że „jest to kolejne kłamstwo, które ma zohydzić stan wojenny w oczach społeczeństwa", zaś gen. Jaruzelski jak zawsze relatywizował zagadnienie, kierując się logiką „mniejszego zła”.
Pozostali współodpowiedzialni zakrywali się niepamięcią bądź całkowicie zaprzeczali istnieniu wojskowych obozów. Oczywiste jest, że decyzje musiały zapaść za zgodą wyżej wymienionych, jednak z powodu braku dokumentów niezbędnych do przedstawienia w sądzie oskarżenie mogło objąć tylko niektórych.
Dzięki staraniom prok. IPN Mieczysława Góry 5 czerwca 2012 r. przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczął się proces gen. Floriana Siwickiego, gen. Władysława Ciastonia i gen. Józefa Sasina. Generał Siwicki jeszcze w tym samym roku, z uwagi na zły stan zdrowia, został wyłączony z procesu, zmarł w 2013 r. Przełomowy wyrok zapadł 22 lutego 2018 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy‑Mokotowa uznał generałów Ciastonia i Sasina za winnych represjonowania opozycjonistów i skazał ich na dwa lata pozbawienia wolności, kwalifikując ich czyny jako zbrodnie komunistyczne stanowiące zbrodnie przeciwko ludzkości. Z uwagi na wiek i stan zdrowia nie trafili do więzienia, obaj zmarli w czerwcu 2021 r.
Wszyscy zostali pochowani na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Marta Marcinkiewicz