Czwartek, 21 listopada 2024 r. 
REKLAMA

O niepodległość walczyli

Data publikacji: 10 listopada 2023 r. 15:13
Ostatnia aktualizacja: 10 listopada 2023 r. 15:13
O niepodległość walczyli
Nagrobek prof. Tadeusza Sokołowskiego na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie przed i po renowacji Fot. archiwum IPN  

Nikt dokładnie nie wie, ilu ich było tych imiennych i bezimiennych bohaterów, którzy walczyli o wolną i niepodległą Polskę. Część z nich po II wojnie światowej znalazła swój nowy dom w Szczecinie, tu żyli, pracowali, zmarli. Swoją bohaterską postawą zasłużyli na wieczną pamięć. Ich historie często przypominają nam o naszych bliskich – legionistach, żołnierzach Armii Krajowej, oficerach pomordowanych w Katyniu, uczestnikach powstań narodowych, skłaniają do refleksji nad losami tych wszystkich bezimiennych bohaterów, których życiorysy nie znalazły się na kartach podręczników. Bez nich nie byłoby wolnej i niepodległej Polski.

Szczecin jest miastem wyjątkowym. Jego historia pisana na nowo po 1945 r. znaczona jest nazwiskami wielkich ludzi. Ludzi, których historię mogliśmy odkrywać dopiero w wolnej Polsce. W Polsce zniewolonej często za swoją patriotyczną postawę byli szykanowani i prześladowani.

W przypadku płk. Tadeusza Sokołowskiego organy bezpieczeństwa państwa jedynie odnotowały fakt, że ten wybitny chirurg pełnił wyższe stanowisko wojskowe w Polsce sanacyjnej, był lekarzem Polskich Sił na Zachodzie, andersowcem. On sam nie mówił o swoich zasługach dla Niepodległej. Jeszcze dziś nieliczni żyjący współpracownicy profesora Sokołowskiego ze zdziwieniem, ale i olbrzymim zainteresowaniem poznają jego wojenną historię. Historię, która przeniesiona na duży ekran budziłaby jeszcze większe emocje. Służył na frontach obu wojen światowych. Jako wielki patriota sierpień 1914 r. i wojnę narodów wspomina jako tę, o którą modlił się w Księgach Pielgrzymstwa Polskiego Adam Mickiewicz. Z niesłychaną energią i nadzieją na suwerenną Polskę Sokołowski wraz z oddziałem sanitarnym wymaszerował ku wolności wraz z pierwszym tysiącem legionistów. 

W latach 1919–1920 uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej jako lekarz 3. Pułku Piechoty Legionów, w stopniu kapitana, pełnił funkcję komendanta szpitala w Mińsku, gdzie stał na czele oddziału chirurgicznego, był także szefem sanitarnym Dywizji Ochotniczej, w stopniu podpułkownika. Na wezwanie ojczyzny stawił się ponownie we wrześniu 1939 r. Pracował wówczas w szpitalu polowym, wraz z którym ewakuował się z Chełma do Rumunii, następnie do Francji, gdzie pełnił funkcję ordynatora w dużym szpitalu, który został zorganizowany jako szpital wojenny „Centre de chirurgie Osseuse” na przedmieściach Paryża. Brał udział w walkach 1. i 2. Dywizji Polskiej, kierując oddziałem chirurgicznym w Dieuze w Alzacji. Po przedostaniu się do Szkocji pracował w szpitalu wojennym w Edynburgu. To tam właśnie narodziła się idea utworzenia Wydziału Polskiego przy Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Edynburskiego, gdzie z powodzeniem kształciła się polska młodzież. „Pewnej nocy obudzono mnie wraz z kolegami. W ciągu kilkunastu minut uformował się konwój złożony z szeregu okrętów transportowych, załadowanych oddziałami wojskowymi i ekwipunkiem bojowym. Ubezpieczeniem transportu było kilka krążowników i kilkanaście ścigaczy”. Tak wspomina prof. Sokołowski rok 1942, kiedy to dołączał do formującego się na terenie Bliskiego Wschodu II Korpusu Polskiego. Organizował tam szpitale wojenne w Kanaquin w Iraku, El Kantar nad Kanałem Sueskim czy Casamassima koło Bari, operował rannych w bitwie pod Monte Cassino. Po dotarciu wojsk polskich do Wielkiej Brytanii w 1946 r. kierował oddziałami chirurgii i ginekologiczno-położniczym w szpitalu w Diddington. Tadeusz Sokołowski do Polski powrócił w 1948 r. Fakt, że dziś patronuje Szpitalowi Klinicznemu nr 1 przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie świadczy o jego ogromnym zaangażowaniu na rzecz tej placówki. Zmarł 21 stycznia 1965 r.

Po jego śmierci żona wraz córkami wyjechała za granicę. W 2020 r. jego grób został wyremontowany przez Instytut Pamięci Narodowej. Zachowano marmurową głowicę, a na nowej granitowej płycie wypiaskowano order Virtuti Militari, z którego prof. Sokołowski był tak dumny.

Zapewne płk. prof. Tadeusz Sokołowski, maszerując w zimną listopadową noc jako lekarz legionowy do Siedliszowic, nie przypuszczał, że podobnie jak on w Szczecinie znajdzie swój nowy dom późniejszy generał Aleksander Litwinowicz, któremu Sokołowski zawdzięczał, jak pisał w swoich wspomnieniach, krótkie kożuszki ułańskie, a szeregowcy płaszcze. Aleksander Litwinowicz, porucznik legionów, intendent 1. pułku, a następnie 1. Brygady, późniejszy generał brygady, w latach 1927–1935 dowódca Okręgu Korpusu Grodno, aż wreszcie II wiceminister spraw wojskowych, w 1946 r. przyjechał do Szczecina, gdzie objął stanowisko kierownika Biura Pełnomocnika Rządu ds. Odbudowy Portów. Nie cieszył się długo urokami tego miasta, zmarł dwa lata później. Po niespełna trzydziestu latach jego grób został przeznaczony do likwidacji. Pamięć o tym niezwykłym człowieku nie przetrwałaby, gdyby nie Franciszek Łuczko, historyk i nauczyciel w I Liceum Ogólnokształcącym w Szczecinie. To dzięki jego staraniom w listopadzie 1978 r. odbyło się uroczyste poświęcenie nowego nagrobka. Inskrypcja na nim wzbudziła zainteresowanie oficerów pionu politycznego Ludowego Wojska Polskiego. Kwestionowali informacje o ukończeniu Politechniki Lwowskiej, otrzymane odznaczenia i służbę w Legionach. Tej ostatniej nie udało się przeforsować oficjalnie. Na pozyskanej ze starego niemieckiego nagrobka granitowej płycie pod osłoną nocy kamieniarz ręcznie wykuł słowo „Legiony”. Grób przetrwał do dziś. W 2018 r. wymieniono płytę nagrobną, odnowiono starą fotografię, uzupełniono ubytki i liternictwo. Zachowano starą głowicę, na której umieszczono wykuty w kamieniu emblemat orderu wojennego Virtuti Militari. Wyremontowany dzięki staraniom Instytutu Pamięci Narodowej nagrobek jest symbolicznym miejscem pamięci wszystkich tych, którzy walczyli o wolną i niepodległą Polskę.

Takim miejscem jest także grób Feliksa Ciechomskiego. Schowany pomiędzy krzewami, niegdyś zaniedbany, z uszkodzoną płytą z piaskowca i zniszczonym, mającym wielką wartość artystyczną krzyżem został odnowiony przez Instytut Pamięci Narodowej w 2020 r. Było to zadanie wyjątkowo trudne. Piaskowce nie lubią wilgotnego szczecińskiego powietrza. Popękana, zanieczyszczona roślinnością płyta wymagała profesjonalnej konserwacji. Podobnie jak krzyż wykonany w 1958 r. przez Sławomira Lewińskiego, znanego szczecińskiego rzeźbiarza. Krzyż ten był wyrazem hołdu środowiska artystycznego Szczecina dla Feliksa Ciechomskiego. Wykonany z betonu zbrojonego i obłożony mozaikowo czarnym szkłem typu Marblit wymagał pilnej naprawy. Konserwację 160 cm krzyża powierzono Jakubowi Lewińskiemu – synowi Sławomira. Całość zaprezentowano w 2020 r. w przeddzień Święta Odzyskania Niepodległości, o którą walczył Feliks Ciechomski – artysta plastyk, uczestnik wojny polsko‑bolszewickiej, obrońca Warszawy we wrześniu 1939 r. Jeden z ostatnich po kądzieli potomków Fryderyka Chopina.

Do wojska wstąpił ochotniczo w 1918 r. Chciał zostać pilotem, otrzymał przydział do szkoły lotniczej w Warszawie, następnie do szkoły lotniczej w Poznaniu, niestety z przyczyn zdrowotnych pilotem nie został. W wojnie polsko-bolszewickiej brał udział jako artylerzysta, przydzielony do Centralnego Zarządu Składów i Warsztatów Artyleryjskich w Poznaniu. Napisał podręcznik dla artylerzystów określany przez przełożonych jako użyteczny i potrzebny. We wrześniu 1921 r. przeniesiony do rezerwy. Ponownie stanął do walki w obronie ojczyzny, broniąc Warszawy w 1939 r.

Feliks Ciechomski był człowiekiem o szerokich zainteresowaniach, interesował się fizyką, matematyką, astronomią. Po maturze w 1913 r. rozpoczął studia na Wydziale Chemii Politechniki Lwowskiej, rok później przeniósł się do Krakowa, tam w Akademii Sztuk Pięknych studiował w klasie Malczewskiego. Tego roku wybuchła wojna, Ciechomski przerwał studia. W 1918 r. ponownie rozpoczął naukę na Wydziale Mechanicznym Politechniki Warszawskiej. Wojna znów pokrzyżowała mu plany, studiów tych nigdy nie skończył. W 1927 r. wstąpił do Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie, studiował pod okiem takich mistrzów jak profesor Miłosz Kotarbiński czy prof. Wojciech Jastrzębowski. W tym czasie pracował także w Biurze Badań Technicznych Intendentury przy Departamencie VII Ministerstwa Spraw Wojskowych. Jego projekty mebli koszarowych i biurowych zostały nagrodzone srebrnym medalem na międzynarodowej wystawie sprzętu wojskowego w Brukseli.

Feliks Ciechomski był przede wszystkim grafikiem. Ilustrował okładki wielu poczytnych czasopism, dał się poznać jako wybitny grafik, tworząc afisze o tematyce marynistycznej i lotniczej. Był autorem okładki do wydanego w 1928 r. Parlamentu Rzeczypospolitej Polskiej pod. red. prof. prof. Henryka Mościckiego i Włodzimierza Dzwonkowskiego.

Ostatnie dziesięć lat życia spędził w Szczecinie. Pracował jako grafik w Muzeum Morskim, uczył m.in. rysunku w Liceum Sztuk Plastycznych i na Wydziale Architektury Wyższej Szkoły Inżynierskiej.

Takich bohaterów jest więcej, pochowanych nie tylko na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie, ale także na wielu nekropoliach naszego regionu. Swoją postawą patriotyczną, poświęcając zdrowie, a często i życie dali dowód miłości do ojczyzny.

Marzena Szulc, autorka jest naczelnikiem Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa Oddziału IPN w Szczecinie

 

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA