Maciej FRANZ
W czasach słusznie minionego ustroju, w kraju, który nazwano Polską Rzeczpospolitą Ludową, pojęcie „Legiony” starano się zawarować tylko dla odrodzenia polskich oddziałów wojskowych u boku Napoleona Bonapartego w 1797 r. i jednoznacznie wiązano je z postacią generała Jana Henryka Dąbrowskiego. Był to świadomy zabieg.
O Legionach powstałych w toku I wojny światowej miano nie wspominać lub mówić o nich jak najmniej. Nie mniejszą ostrożnością otoczono postać Józefa Piłsudskiego. O ile nie dawało się go usunąć całkowicie z polskiej historii, to należało mówić o nim w odpowiednim świetle. Przedstawiano go zatem bardziej jako dyktatora po 1926 r. i hamulcowego koniecznych zmian, a więc współwinnego klęski w 1939 r., aniżeli jako jednego z ojców odzyskania niepodległości i Wodza Naczelnego z okresu wojny polsko-sowieckiej. Wszystko to było elementem celowej polityki umniejszania roli Legionów Polskich w czasie Wielkiej Wojny, jak też wysiłku zbrojnego Polaków w toku tego konfliktu.
Przez długie lata Polski Ludowej tematyka I wojny światowej nie mogła liczyć na szczególne zainteresowanie historyków, których raczej zniechęcano do jej podejmowania. Społeczeństwo starano się przekonać do tego, iż nie była to „nasza” wojna, bo Polski jeszcze wówczas nie było, a Polacy uczestniczyli w niej wyłącznie służąc w oddziałach państw zaborczych i strzelając do siebie nawzajem. Przekaz mówiący o tym, że brat musiał walczyć z bratem, miał przyczyniać się do marginalizowania wszelkich badań nad ową problematyką. Uznawano, że jeśli już polska historiografia ma się czymś zajmować, to II wojną światową. Ta swoista zmowa milczenia nie była pierwszą przeszkodą dla tworzenia rzetelnej historii Legionów Polskich w latach 1914–1916, z którą trzeba było sobie poradzić. Jak wszystko bowiem w dwudziestoleciu międzywojennym, wyjątkowo w Polsce rozpolitykowanym, także i to zagadnienie stało się zakładnikiem politycznych sporów.
Dla polskiej lewicy, skupionej wokół Polskiej Partii Socjalistycznej, Legiony były historią bliską i bardzo chętnie przywoływaną. Przez długie lata postrzegano je, jako dzieło i aktywność wojskową Piłsudskiego, którego dorobek niepodległościowy socjaliści chętnie wpisywali we własny wkład w odbudowę ojczyzny. Po 1926 r. to spojrzenie miało ulec korekcie, a mit legionowy stał się dla PPS odległym i raczej marginalnym odczuciem.
Dla polskiej prawicy, skupionej wokół Narodowej Demokracji, Legiony były historią niechcianą. Postać Piłsudskiego uznawano za nadmiernie eksponowaną i za wszelką cenę starano się ją umniejszyć, kładąc w zamian nacisk na działalność polityczną Romana Dmowskiego i militarną rolę Błękitnej Armii dowodzonej przez generała Józefa Hallera. To właśnie ten ostatni, który zaręczył Polskę z Bałtykiem, był prawdziwym bohaterem, zaś Legiony i ich Komendant były traktowane, jako mało istotne dla wysiłku narodu w walce o niepodległość. Chętnie dodawano, że sojusz z państwami centralnymi był złym wyborem, w odróżnieniu od przymierza ze zwycięską Ententą.
Dla ruchu komunistycznego Józef Piłsudski i Legiony powstałe u boku armii austro-węgierskiej były wrogiem zwalczanym na wszelkie sposoby. Stały się one bowiem przeszkodą w realizacji internacjonalistycznej Republiki Rad w Europie, a co gorsza Komendant wiązał się bezpośrednio z klęską bolszewickiego pochodu na zachód w 1920 r.
Legiony Polskie nie miały więc naturalnego obrońcy poza ich żołnierzami, podoficerami i oficerami. Dla nich historia tej formacji zbrojnej była nie tylko ważnym elementem mitu założycielskiego odbudowanej Polski, ale też kluczową ideą, która latem 1914 r. porwała młodych ludzi do czynu, dając im potężny impuls do walki o niepodległość. Historia Legionów Polskich z lat 1914–1916 to zatem w znacznym stopniu historia młodzieńczej odwagi ubranej w wojskowy uniform po raz pierwszy od czasów klęski w powstaniu styczniowym. To historia zerwania z trwającą nieskończone lata żałobą po porażce wcześniejszego patriotycznego zrywu.
By mieć odwagę chwycenia za broń potrzebni byli ludzie niezwykli. Obok Komendanta, będą oni następnie tworzyć przyszłą elitę wojskową, a często i polityczną II Rzeczypospolitej. Takie postaci, jak Władysław Sikorski, Józef Haller, Kazimierz Sosnkowski, Stanisław Szeptycki, Edward Rydz-Śmigły, Franciszek Kleeberg i wielu, wielu innych pokazują rolę i znaczenie środowiska legionowego w odrodzonej Polsce. Nawet jeśli polityczne wybory tych, którzy stanęli ramię w ramię w walce o odzyskanie niepodległości były potem różne, to jednak spajający ich mit legionowy pozostawał niewzruszony. Legioniści od początku czuli się elitą walczących o Polskę, a ich wspólna walka wiązała ich na zawsze w jednym kręgu.
A przecież Legiony były tylko jednym z wielu kroków, które musiały się dokonać, by niepodległość stała się faktem. Wykorzystując upadek mocarstw rozbiorowych, dla których Wielka Wojna stanowiła kres ich dotychczasowej potęgi, zdołano nie tylko utworzyć rząd i zwołać Sejm Ustawodawczy, ale ponad wszystko odbudować Wojsko Polskie. To ostatnie miało wielkie znacznie, gdyż o prawie wszystkie granice szybko przyszło walczyć zbrojnie. Legioniści mogli wówczas ponownie ruszyć w pole i przekazać rodzącej się armii polskiej swe doświadczenie, pasję, zaangażowanie. Choć już w mundurach Wojska Polskiego, a nie w legionowych, pozostali oni nośnikiem mitu podjęcia walki o Polskę już od samego początku Wielkiej Wojny i siłę jego oddziaływania przenosili na nowe oddziały i nowych ochotników. Dzięki temu odrodzone Wojsko Polskie wzrastało i rozbudowywało się w cieniu legionowego zrywu.
Część starć z lat 1914–1916 stała się symbolem młodzieńczej fantazji, którą rzucono na szalę, często nie licząc się z konsekwencjami. Bitwa pod Rafajłową, szarża pod Rokitną, bitwy pod Kostiuchnówką czy Konarami okazywały się punktem odniesienia dla młodych ludzi, którzy z czasem mieli uzupełniać stan rodzącego się Wojska Polskiego. Każde z tych starć było dla legionowego mitu wyjątkowe i na trwałe weszło do tradycji międzywojennego Wojska Polskiego. Dlatego tak bezwzględnie usuwano je z podręczników w okresie komunizmu. Nic bardziej nie przerażało nowej, narzuconej Polakom władzy, niżeli obawa, że mit rzucenia wszystkiego, co się posiada, by walczyć o niepodległość, mógłby przetrwać w Polakach.
Próba racjonalnego podsumowania całego wysiłku, jaki został poniesiony przez Legiony Polskie w latach 1914–1916, nie wydaje się możliwa. Można policzyć ludzi, oficerów, podoficerów, prostych żołnierzy, którzy przywdziali mundur wojskowy, często w miejsce gimnazjalnego czy studenckiego mundurka. Można także policzyć kilometry przemarszów, kilogramy amunicji i zaopatrzenia przeniesionego na barkach legionistów. Można wreszcie policzyć jak wielu legionistów pozostało na polach chwały, na zawsze zaświadczając o swoim przywiązaniu do marzenia o niepodległej Polsce. Wszystkie te liczby można raz po raz pokazywać i analizować. Jednak to nie one, a na pewno nie tylko one, definiują wyjątkowość wysiłku zbrojnego Legionów Polskich. Tą odnajdujemy bowiem w tym, co niepoliczalne. Odnajdujemy ją więc w obudzonych nadziejach Polaków, którzy widzieli maszerujące oddziały Legionów śpiewające po polsku, z polską komendą, uśmiechnięte i pełne wiary, że walczą o niepodległość. Odnajdujemy ją w kultywowaniu pamięci walki tych, którzy nie zawahali się chwycić karabin w dłoń i ruszyć w bój. Pamięć o wyjątkowości tego wysiłku przetrwała w wielu polskich domach nie tylko w okresie II Rzeczypospolitej, gdy starano się jej żar podtrzymywać i umacniać, ale także koszmar II wojny światowej i noc komunizmu. Pamięci o młodych chłopcach, którzy zaufali Komendantowi i ruszyli do walki nie udało się wygasić. Jest to efekt mitu legionowego, ciągle żywego i na nowo odkrywanego.
Współcześnie wysiłek zbrojny Legionów Polskich, ich dorobek, ale także wyjątkowy klimat tamtych dni, jest nadal przypominany. Przywracamy go na właściwe miejsce do panteonu polskiego wysiłku zbrojnego, aktów bohaterstwa oraz dążeń do niepodległości. Za tę ostatnią zawsze przychodziło płacić cenę wielką, czasami największą. Legioniści zapłacili ją na wszystkich polach walki, gdzie tylko przyszło im zaświadczyć, że Polska i Polacy mają prawo do swego miejsca w Europie.
Gdy współcześnie podchodzimy na Przełęcz Legionów ruszając z Rafajłowej lub stajemy na polu pod Kostiuchnówką, gdy myślimy o niezwykłej szarży polskiej jazdy pod Rokitną, to wspominamy tych najlepszych z najlepszych, którzy rzucili swój los na szalę wielkich zdarzeń. Zrobili to, by Wielka Wojna nie tylko zgniotła wielkie mocarstwa rozbiorowe, ale także pozwoliła na odbudowę polskiej państwowości; by znów biało‑czerwone barwy mogły dumnie powiewać opromienione sławą tych, którzy przywdziali legionowe mundury.
• Autor jest profesorem historii i pracownikiem naukowym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicz w Poznaniu.