Skrywa się przy ul. Krańcowej na szczecińskiej Żelechowej za jednym z przysadzistych, jeszcze przedwojennych i charakterystycznych dla zabudowy z tamtych czasów, domem na wzniesieniu. Opada ukwieconymi tarasami, a rozpościera się za jedynie widoczną od frontu posesji zieloną ścianą gęstego bluszczu. Powstał na skrawku ziemi po polach, na których rosły buraki, ziemniaki i inne warzywa. Ten właśnie ogród Elżbiety i Jerzego Gajdulów - jak mówią zgodnie - wymaga pracy, ale zarazem jest dla nich i zabawą, i radością. Prawdziwą i nieustającą przygodą życia na emeryturze.
Na rabatach każdego z tarasów wzrok już od pierwszej chwili przyciągają różnobarwne, o licznych kształtach i wzorach liści odmiany żurawki. Kontrastują z wykonanymi własnoręcznie obrzeżami i dywanami soczyście zielonej trawy, której mogliby pozazdrościć nawet organizatorzy turniejów tenisowych na kortach Wimbledonu. Wiele osób, które tu wchodzą, zdejmuje buty, kiwa głową z podziwem, ale niekiedy też padają słowa „a trawa najpewniej z rolki”. Wtedy pan Jerzy cierpliwie każdemu tłumaczy, że nie, że to trawa jak każda inna, tyle że pielęgnowana. recepta - jak mówi - jest prosta „trzeba o nią dbać tak samo jak o kwiaty", znaczy: odchwaszczać, napowietrzać, wałować, grabić, nawozić, podlewać i kosić. Stąd gęstość i kolor. I chęć biegania po niej boso, jak po miękkim dywanie.
Cały ogród kipi zielenią oraz kolorami niezliczonych odmian krzewów i kwiatów. Dużo w nim też dekoracyjnych akcentów. Od pergol przez gliniane postaci (skrzatów, zwierząt) po dzbany, misy, tace, a zwłaszcza latarnie, dzięki którym zachwyca tnocą. Znalazło się też miejsce na pagodą i mostek w japońskich stylu, a nawet dla posążków Buddy, Wisznu i… słonia.
– Dajemy drugie życie starociom. Są zabytkowe tarki, kosze na owoce, kanki od mleka, konewki. Wiele z ozdób to eksponaty wcześniej wyszukanych m.in. na „pchlich targach”. Łączymy je z roślinami, aby w każdym punkcie ogrodu coś cieszyło oko. W aranżacjach nieocenione są też umiejętności męża. Z zawodu spawacz potrafi ze zwykłych stalowych prętów wyczarować różne elementy dekoracji, podpórki, stojaki i zawieszki na donice z kwiatami. Jego autorstwa są też liczne, wykonane ze zwykłych kamyków, chociażby biedronki - dodaje pani Elżbieta.
Okazuje się, że za donicę równie dobrze mogą służyć taczka, rowerki, stare, skórzane znoszone buty, kalosze czy nawet gumowe rękawice. Wystarczy trochę inwencji i gotowe.
– Upiększanie własnego otoczenia to fajna zabawa. Daje siłę, nastraja i naładowuje człowieka pozytywnie. To przygoda życia, ale i obowiązek. I polecam każdemu. Każda roślina ma swój niepowtarzalny urok i daje to coś, co daje radość, energię – podkreśla pani Elżbieta. - Pracy jest dużo, ale to kocham. Nawet jeśli czasem ręce i kręgosłup bolą, to wystarczy, że spojrzę albo usiądę i zaczynam upajać się zapachami. I ból przechodzi. Żadnych leków nie trzeba.
A to za sprawą azalii, rododendronów, róż, ale też clematisów, wiciokrzewów, milinów, rdestówki, akebii. Wśród rabat pełnych pierisów, krzewuszki, lilii, trzmielin, klonów palmowych. W otoczeniu traw ozdobnych, hostów, hortensji od ogrodowych, przez pnące po krzewiaste i drzewiaste, białe, różowe, nawet pistacjowe, funkii, wrzosów, wrzośców, jeżówek, pysznogłówek, koleusów, kann. W tym sezonie cieszących szczególnie, bo po raz pierwszy kwitnących pośród przebogatej już i tak kolekcji różnokolorowych okazów cantedeskii. A wiosną tulipanów. I stanowiących dopełnienie petunii, surfinii, begonii, pelargonii, budlej, szałwii omszonej, gladioli, tawułek, astrów, rudbekii, złocieniów.
- Nie mam pojęcia ile roślin w ogrodzie już mamy - śmieje się, łapiąc się za głowę, pani Elżbieta. - Przez jakiś czas liczyłam, ale przestałam. Nie wyobrażam już sobie nie mieć ogrodu. Daje nam pełny luz, odpoczynek. A przy okazji ciągle czegoś nowego się uczymy. Szukamy sposobów, by jak najmniej było chemii przy ochronie przed szkodnikami, bo ta szkodliwa jest dla ptaków i zwierząt. Korzystamy chociażby ze zbawiennych właściwości wrotycza. Zebrany na łąkach moczy się i znakomicie nadaje się do oprysków, odstrasza pędraki. Podobnie skrzyp. I życzę wszystkim takiej przygody – zachęca pani Elal, kończąc opowieść o przydomowym raju.
Od kilku lat ogród z ul. Krańcowej i jego gospodarze zyskują uznanie w oczach członków naszego konkursowego jury. W historii startów w kolejnych edycjach plasują się wśród najlepszych. Dość powiedzieć, że ich dorobek ledwie ostatnich trzech lat w kategorii „ogrody" to już dwukrotnie zdobyte tytuły i nagrody zwycięzców, a raz drugie miejsce w finale. ©℗
Tekst i fot. Mirosław WINCONEK
Na zdjęciu: Ogród przy domu Elżbiety i Jerzego Gajdulów