Rozmowa z Eugeniuszem Tworkiem, pszczelarzem z Nowogardu
– Czy był to trudny rok dla pszczelarzy? Zabraknie miodu?
– Ze względu na powtarzające się w okresie poużytkowym dla pszczół bardzo wysokie temperatury, z deficytem opadów deszczu, i w konsekwencji okresy suszy – zbiory miodów w dużej mierze są ograniczone. Rok 2020 był wyjątkowo niekorzystny dla pszczół i pszczelarzy. Przytłaczająca liczba gospodarstw pasiecznych nie posiada już w swojej ofercie miodów. Były również pasieki, w których praktycznie nie udało się zebrać miodu, z wyjątkiem wczesnych wiosennych i z rzepaku.
– Ile w tym roku zebrał pan miodu?
– W ostatnich dwóch latach pasieki notują mniejsze zbiory miodu. Jeżeli za bazę przyjmiemy rok 2018, to w 2019 udało mi się pozyskać około 68 proc., a w 2020 niestety tylko około 26 proc. tego, co w 2018 roku.
– Koronawirus odbił się na kondycji branży pszczelarskiej?
– Pszczoły na szczęście nie chorują na COVID-19, oczywiście mają swoje jednostki chorobowe, jak chociaż prześladująca pszczoły od 40 lat warroza. Bardzo niskie zbiory miodu w tym roku nie były spowodowane pandemią koronawirusa. Możliwości sprzedaży bezpośredniej na kiermaszach zostały ograniczone przez pandemię, ale też brakowało tych produktów w pasiekach. Zostały odwołane szkolenia, spotkania integracyjne środowiska pszczelego oraz imprezy pszczelarskie.
– Gdzie przeniósł się handel miodem?
– W ramach sprzedaży bezpośredniej i detalicznej wprowadzono na rynek 87,7 proc. miodu wyprodukowanego w pasiekach – wg danych Instytutu Ogrodnictwa, Zakład Pszczelnictwa w Puławach. Pozostała jego część została skierowana do punktów skupu. Moim zdaniem w 2020 roku chętniej nabywano miód bezpośrednio od pszczelarza, kierując się obawami wynikającymi z dokonywania zakupów w większych skupiskach ludzkich. Bezpiecznym źródłem zakupu miodu bezpośrednio z pasieki jest internet. W tym roku klienci kupili tam znacznie mniej, ale nie jest to związane z pandemią, lecz z brakiem na rynku naszego polskiego miodu.
– Jak pszczelarstwo rozwija się w naszym regionie?
– Według danych Inspekcji Weterynaryjnej z 2019 r. w kraju jest około 1,68 mln rodzin pszczelich. Zachodniopomorskie jest na ósmym miejscu z liczbą 92 227 rodzin pszczelich. Średnie „napszczelenie” w Polsce wynosi 5,4 rodziny/km kw., w Zachodniopomorskiem natomiast są to 4 rodziny/km kw., co daje 12. miejsce. Pod względem liczebności pasiek powyżej 80 rodzin woj. zachodniopomorskie jest na drugim miejscu w kraju. Mamy 14 podmiotów zajmujących się pszczelarstwem zawodowo. Podane dane dotyczą jedynie podmiotów, które przekazały pełne dane od Inspekcji Weterynaryjnej. W Wojewódzkim Związku Pszczelarzy w Szczecinie jest zrzeszonych 29 terenowych kół pszczelarskich. Jest w nich 588 pszczelarzy opiekujących się 22 330 rodzinami pszczelimi. Wśród nich jest sześć kół z liczbą rodzin pszczelich powyżej jednego tysiąca i należą do nich: Szczecin, Łobez, Nowogard, Stara Dąbrowa, Pyrzyce, Węgorzyno. W Kole Nowogard jest zrzeszonych 41 pszczelarzy, którzy opiekują się 1435 rodzinami pszczelimi. Hodowla pszczół to zazwyczaj zbiór szczególnych cech i zamiłowań, bezpośrednie obcowanie z przyrodą, które daje spokój i wytchnienie w tym szaleńczym pędzie w życiu codziennym. Dla tych, którzy widzą w tym możliwość zabezpieczenia bytu sobie i swojej rodzinie to ciężka praca, która nie zawsze może być satysfakcjonująca finansowo.
– Czego pan życzy pszczelarzom w Nowym Roku?
– Około 62 proc. pszczelarzy to osoby w wieku powyżej 51 lat, w tym jest około 29 proc. w wieku powyżej 65 lat. Wszystkim życzę zdrowia i rozwagi, aby umieli się troszczyć o własne zdrowie, zdrowie swoich bliskich, klientów. Zaczynają się pokazywać w gronie braci pszczelarskiej również młodzi wiekiem pszczelarze, zróbmy wszystko, co jest w naszej mocy, aby czuli się dobrze w naszym gronie, abyśmy znaleźli czas na przekazanie im naszej pasji i wiedzy. A moje plany? Dopóki starczy sił, jak najdłużej mieć okazję przebywania z pszczołami, być oparciem dla rodziny, być człowiekiem otwartym i życzliwym.
– Dziękuję za rozmowę. ©℗
Rozmawiał Jarosław Bzowy