Oni ze sobą śpią!
Afera!!! W pewnej nadmorskiej miejscowości sanepid dowiedział się, że w bazie ratowników ratownik śpi z ratowniczką. Natychmiastowy telefon do włodarza gminy, by ten interweniował i nie pozwolił na takie bezeceństwa. Zapewne o północy pracownicy sanepidu przyjdą na niespodziewaną kontrolę, by przywrócić porządek. Bo jak widać sanepid zajmuje się nie tylko czystością naczyń, ale także ludzkich dusz.
A „życzliwi” nie śpią…
Dzwoni redakcyjny telefon do kontaktu z wczasowiczami wypoczywającymi nad morzem. Słyszę głos w słuchawce, by zainteresować się budowlą pawilonu gastronomicznego w Trzęsaczu, tuż koło zabytkowych ruin.
– Trwa budowa, nadzór budowlany obiekt już odebrał i już jest w nim prowadzona działalność gastronomiczna – słyszę głos „życzliwego” w słuchawce.
Przybywam na miejsce i stwierdzam, że trwa budowa, obiekt jest ogrodzony i nikt nic tam nie sprzedaje. Widać ktoś chciał mnie wpuścić na minę, a inwestora nie bardzo lubi.
Jak lać?
Lokal gastronomiczny na świeżym powietrzu na terenie dużego ośrodka wczasowego. Plażowicz podchodzi do baru, by zamówić kawę. W tym czasie barmanka leje stojącemu przed nim klientowi piwo „Żywiec”.
– Piwo leje się pod kątem 15 stopni – poucza dziewczynę czekający na bursztynowy trunek klient.
– A ja czytałem na wafelku „Żywca”, czyli podkładce pod piwo, że piwo lać należy pod kątem 45 stopni – mówi czekający w kolejce.
– Znam się chyba na tym lepiej, gdyż jestem gastronomikiem i codziennie to robię – odpowiada 30-latek z potężnym złotym łańcuchem na szyi.
Jego rozmówca już nie dyskutuje, bo wszak wiadomo, że jak lać piwo, wie lepiej młody gastronomik, a nie jakiś tam browar ze 161-letnią tradycją. Panowie się rozchodzą do swoich stolików. W pewnej chwili gastronomik woła na cały głos: „Kelner” – i wzywa ręką młodą barmankę, chociaż jest tam samoobsługa. Widać, że złe zwyczaje ze swojej knajpy przeniósł nad morze, wychodząc z założenia, że jak zapłacił za wczasy, to maniery go nie obowiązują. Dobrze, że palcami nie pstryknął…
Mama zachęca…
Stół szwedzki, czyli każdy sam się obsługuje. Około 12-letnia dziewczynka stoi z matką przy pojemnikach z zupami. Mama nalewa swoją, a dziewczynka chce nalać sobie rosół. Tyle tylko, że jej głowa jest na wysokości podgrzewanego kociołka, a chochla z długą rączką znacznie wyżej i widać od razu, że dzieciak nie ma szans na nalanie sobie zupy bez oblania się nią.
– Próbuj! – zachęca mamusia, jakoś nie zdając sobie sprawy, że to się nie uda, a córka może zostać poparzona.
I kto wtedy będzie winny? Na pewno właściciel ośrodka, bo za wysoko ustawił pojemnik z zupą.
Kolejka po „gumową” rybę
Nie ma co ukrywać, że sezon letni to czas żniw dla gastronomików. Nie wszyscy serwują jednak dania z górnej półki i niekiedy turyści mają prawo do narzekań. Czasami zawiedzeni informują mnie o knajpie, która im podpadła, ale ja nie bardzo chcę się tym zajmować. Sam w kilku takich nabrałem się na słabą jakość ryb (m.in. w kultowym dla wielu lokalu rybnym w Niechorzu, gdzie podano mi „gumową” rybę) i już więcej tam moja noga nie postanie.
Odradzam ten lokal prywatnie znajomym, ale i tak kolejki tam stoją. Jak się ktoś raz „przejedzie” na takim lokalu, to więcej tam nie przyjdzie i innych ostrzeże. Tyle tylko, że wyjdzie głodny. ©℗
Tekst i fot. Mirosław Kwiatkowski
Na zdjęciu: Niektórzy postulują, by usunąć bazę rybacką z plaży w Rewalu, która – ich zdaniem – przeszkadza wczasowiczom w plażowaniu. Tym dedykuję to zdjęcie. Jak widać, ludzie nie boją się wypoczywać koło kutrów. Niekiedy wykorzystują cień, jaki rzuca na piasek, wykonują sobie pamiątkowe fotki przy kutrach. I jakoś nie narzekają, jak niektórzy miejscowi radni i urzędnicy.