W wielu regionach między Szczecinem a Berlinem rocznice zakończenia drugiej wojny światowej mają znaczenie szczególne. Zarówno w Niemczech, jak i w Polsce wywołują też ostre konflikty.
Rocznice trwają przez całą wiosnę aż do finału 8 maja. Gdy przyjrzeć się ich obchodom, wywierającym między styczniem a majem wyraźne piętno na regionach położonych na zachód i wschód od Odry, można dostrzec, jak bardzo ambiwalentny, wywołujący konflikty i wielowarstwowy jest dziś stosunek do doświadczenia drugiej wojny światowej. Oto przyklad: gdy niemieccy aktywiści walczą o Dzień Wyzwolenia, to w Polsce, na mocy nowego prawa, pomniki i nazwy ulic, które upamiętniają „wyzwolicieli” z roku 1945, muszą zniknąć.
Świętować – nie świętować
Co roku 8 maja neonaziści ze skrajnie prawicowej NPD organizują w Demminie (Pomorze Przednie) żałobny marsz. Jego powodem jest rocznica masowych samobójstw setek osób, głównie kobiet i dzieci, do których doszło pod koniec kwietnia 1945 r., tuż przed wejściem do miasta oddziałów Armii Czerwonej. Motto marszu brzmi: „Opłakujemy ofiary – nie świętujemy”. Z takim zawłaszczaniem rocznicy walczy szeroki związek antyfaszystowski, organizując w Demminie własne rocznicowe uroczystości, milczące manifestacje i „party wyzwolenia”. Towarzyszy im motto: „Kto nie świętuje, jest przegrany”.
Działający w Berlinie Związek Prześladowanych przez Reżim Nazistowski (VVN-BdA) od lat zaprasza 8 i 9 maja na spotkania pod sowieckim pomnikiem Chwały w parku Teptow, na minuty ciszy, spacery przy pomniku, rozmowy z weteranami Armii Czerwonej i wieczorne koncerty plenerowe wschodnioeuropejskiego folku. 9 maja dziesiątki tysięcy ludzi, którzy przybyli do Niemiec z byłego Związku Radzieckiego, przychodzą pod ten pomnik, aby wspominać krewnych i świętować Dzień Zwycięstwa. Wprawdzie od przemówienia prezydenta RFN Richarda von Weizsäckera, wygłoszonego w 1985 r., panuje w Niemczech zgoda, że Dniem Wyzwolenia jest 8 maja, ale też mało kto poza społecznością rosyjskojęzyczną czci rocznicę 9 maja.
Związek Prześladowanych przez Reżim Nazistowski, przedstawiciele Lewicy oraz inni działacze od lat postulują, aby dzień 8 maja uznać za święto państwowe. Idea nie ma wielkiego rezonansu, mimo że każdego roku w maju jest dyskutowana w prasie.
Kwiaty pamięci
Wyjątkiem są Meklemburgia-Pomorze Przednie i Brandenburgia, których parlamenty ustanowiły przed laty 8 maja oficjalnym Dniem Pamięci. Nie jest to co prawda dzień wolny od pracy i szkoły, ma jednak znaczenie symboliczne, wskazując na specyfikę końca wojny na tych terenach. Jako że to właśnie tu toczyły się wówczas wyjątkowo krwawe walki, dlatego też 8 maja kwiaty będą składane w Seelow i pod innymi tutejszymi radzieckimi pomnikami.
Nadto pokój, który kończył wojnę, połączył się tu z podziałem regionów: wschodnie części Pomorza i Brandenburgii zostały włączone do Polski.
Kto walczył po złej stronie?
Pamięć o roku 1945 ma wielkie znaczenie także w polskim regionie granicznym. Nie tylko dlatego że koniec wojny oznaczał także koniec niemieckiej polityki zniszczenia na tych terenach, zwłaszcza dla Polaków, więźniów obozów i robotników przymusowych. Ale też w roku 1945 Stettin stał się Szczecinem, Landsberg – Gorzowem, a Kolberg – Kołobrzegiem.
Na cmentarzu wojskowym w Siekierkach, gdzie spoczywa około 2000 żołnierzy I Armii Wojska Polskiego, którzy polegli podczas forsowania Odry w kwietniu 1945 r., organizowane są co roku uroczystości pamięci. W ubiegłym roku przemawiał na nich prezydent RP Andrzej Duda, za co ostro skrytykował go Sławomir Cenckiewicz, historyk i zdecydowany antykomunista. Według niego Polacy, którzy leżą w Siekierkach, walczyli po złej, bo sowieckiej stronie.
Cenckiewicz to czołowy promotor nowej polityki historycznej PiS, która stawia w ogniu krytyki lokalne formy uroczystości, upamiętniające zakończenie wojny, wprowadzane po 1989 r. przez mieszkańców. W narracji obecnego rządu RP cezura roku 1945 nie oznacza poprawy losu Polski, lecz początek nowej, tak samo złej okupacji, tym razem sowieckiej. Mają to odzwierciedlać nazwy ulic i placów.
W imieniu logiki
Na podstawie wprowadzonego w 2016 roku w Polsce zakazu propagowania komunizmu i innych reżimów totalitarnych zostały ostatnimi czasy zdemontowane setki wojennych pomników Armii Czerwonej i Ludowego Wojska Polskiego – w Szczecinie, Strzelcach Krajeńskich, Stargardzie, Legnicy. Muszą też zostać zmienione nazwy licznych ulic. W wielu gminach odbywa się to bez sprzeciwu i wielu Polaków to popiera. Jednak diabeł tkwi w szczegółach.
8 maja przy pomniku Bohaterów w Słubicach przedstawiciele Słubic i Frankfurtu nad Odrą co roku wspólnie składają kwiaty. W roku 2011 miasto odnowiło pomnik, trochę go przesunęło i opatrzyło napisem: „Poległym podczas drugiej wojny światowej”. Mimo tych zmian nie jest pewne, czy wojewoda, na podstawie nowego prawa, nie nakaże demontażu pomnika.
W Szczecinie 26 kwietnia, w rocznicę zajęcia miasta przez Armię Czerwoną, pod pomnikiem na Cmentarzu Centralnym zostaną złożone kwiaty. Ale IPN uznał, że ulica nosząca nazwę 26 Kwietnia gloryfikuje Armię Czerwoną, a to jest sprzeczne z obowiązującym prawem.
W kilku wypadkach Rada Miasta zablokowała decyzję wojewody o zmianie nazw ulic, co uczyniono – jak napisali radni – „w „imieniu logiki i historii”. Uzasadniali, że przecież bez radzieckich okupantów Piotr Zaremba, pierwszy polski prezydent Szczecina, nie mógłby 5 lipca 1945 r. ostatecznie przejąć miasta w polskie władanie.
Protesty w Gorzowie
Rada Miasta Gorzowa napisała nowe oficjalne uzasadnienie nazwy ulicy 30 Stycznia, przemilczające fakt, że właśnie tego dnia w 1945 roku sowieccy żołnierze weszli do miasta. Było to – by tak rzec – kłamstwo z konieczności, bowiem gdyby nie ono, ulica zostałaby bez nazwy.
30 stycznia każdego roku dawni mieszkańcy Landsberga i mieszkańcy Gorzowa spotykają się na placu Grunwaldzkim, aby razem upamiętniać ofiary wojny i świętować pojednanie. Dzwoni wówczas wspólnie ufundowany Dzwon Pokoju, który ze stojącym obok pomnikiem polsko-radzieckiego Braterstwa Broni, pochodzącym z lat 70., tworzy Zespół Pomnikowy dokumentujący proces kształtowania się lokalnej tożsamości i pamięci historycznej. Jednak IPN uważa, że pomnik Braterstwa Broni jest niezgodny z prawem i należy go usunąć. Plany prezydenta miasta Jacka Wójcickiego, aby w roku 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, Zespół Pomnikowy wymienić na nowy pomnik Niepodległości, wywołały w Gorzowie protesty. Plany odłożono ad acta i ogłoszono, że Zespół Pomnikowy upamiętniający rok 1945 ma być zachowany. Czy jest to ostateczne, zdecyduje wojewoda.
1918 zamiast 1945
Wydaje się, że tak ważna dla Polski jako państwa pamięć o odzyskaniu państwowości w 1918 roku jest na zachodzie i północy kraju konkurencyjna wobec upamiętnień roku 1945, mających dla wielu tutejszych mieszkańców przynajmniej równie wielkie znaczenie.
W Zielonej Górze myśli się o tym, żeby wystawiony w 1965 r. pomnik Braterstwa Broni, zdekomunizowany na początku lat 90 i przerobiony na pomnik Bohaterów Drugiej Wojny Światowej, przebudować na pomnik 100-lecia Niepodległości. Aleja Wyzwolenia w Szczecinie nie upamiętnia już dziś, jak przez lata, wyzwolenia w roku 1945, lecz „wyzwolenie Polski w 1918 r. z okowów zaborców”. Tak brzmi nowe uzasadnienie Rady Miasta.
Różne konteksty – podobne motywy
Stosunek do pomników Armii Czerwonej po lewej i prawej stronie Odry bardzo się różni. Zacięte boje o pamięć, nasilające się w Polsce, mogą także w Niemczech spowodować wzmocnienie poglądów prawicowych i skrajnie prawicowych.
A tymczasem choć Polacy i Niemcy, którzy mieszkają w regionie granicznym, upamiętniają rok 1945 w zdecydowanie odmiennych kontekstach, to jednak mają przy tym coś wspólnego: odrzucają jednostronne zawłaszczanie historii przez politykę.
Tekst i fot. Nancy WALDMANN
Na zdjęciu: Spotkanie przy Zespole Pomnikowym w Gorzowie.