Problem uciekinierów był szeroko dyskutowany podczas niedawnej kampanii wyborczej w Niemczech. Jest przedmiotem rozmów koalicyjnych i znajdzie się w umowie koalicyjnej niezależnie od tego, które partie ostatecznie stworzą nowy rząd. Rozmowy koalicyjne trwają.
Nowy Bundestag liczy 735 posłów – tak wielu, jak jeszcze nigdy. Co najmniej 83 spośród nich ma korzenie imigranckie.
Tygodnik „Focus” policzył, że procentowo najwięcej jest we frakcji lewicy (Die Linke) – jedenaścioro na 39, co daje 28,2 proc. Spośród 206 posłów SPD pochodzenie imigranckie ma 35 (17 proc.), wśród Zielonych – 16 na 118 (13,6 proc.), w Alternatywie dla Niemiec (AfD) – 6 na 83 (7,2 proc.), wśród liberałów (FDP) – 5 na 92 (5,4 proc.), a wśród chadeków – 9 na 196 (4,6 proc.). Do Bundestagu wszedł też z osobnej listy (po raz pierwszy!) przedstawiciel mniejszości duńskiej.
Posłami SPD są więc np. urodzona na Syberii Natalie Pawlik i czarnoskóry Diaby Karamba urodzony w Senegalu, Zielonych – Canan Bayram urodzony w Anatolii, chadeków – Alexander Radwan, syn Niemki i Egipcjanina, AfD – Joana Cotar, urodzona w Rumunii.
Po raz kolejny weszli do Bundestagu szeroko znani w RFN politycy Zielonych – Omid Nouripour, urodzony w Teheranie, i Cem Özdemir, mający pochodzenie tureckie, mąż Argentynki.
Dwoje deputowanych ma pochodzenie polskie. Agnieszka Brugger (Zieloni) urodziła się w Legnicy, a Paul Ziemiak (CDU) w Szczecinie.
(b)