Przysiąść się do Leopolda Tyrmanda, obejrzeć rozsuwany most i „UFO” czy pomnik sił natury „Xaver” można jedynie w Darłowie. To miasto za cel – zwłaszcza w walentynki – powinni sobie obrać zakochani. Po czułym pogłaskaniu złotego gołębia króla Eryka I Pomorskiego miłość ma ich połączyć na wieki.
Skąd Leopold Tyrmand, a właściwie jego pomnik ławeczka wziął się w Darłowie, w którym notabene od 8 lat patronuje Domowi Kultury? Otóż z inicjatywy tamtejszej radnej Krystyny Różańskiej. „Tyrmandławką” postanowiła uczcić pisarza, który książką „Siedem dalekich rejsów” i scenariuszem opartego na niej filmu „Naprawdę wczoraj” rozsławił Królewskie Miasto w świecie.
Darłowski port Tyrmand odwiedził już w 1944 r., kiedy był marynarzem na frachtowcu. Powieść „Siedem dalekich rejsów”, która dzieje się w Darłowie wiosną 1949 r., zaczął pisać w 1952 r. Kończy ją 5 lat później, ale nie zostaje wydana. Książka ukazuje się w Londynie (The seven long voyages) i po niemiecku – „Ein Hotel in Darlowo”. Jan Rybkowski w 1963 r. kręci „Naprawdę wczoraj” ze znakomitą obsadą. Akcja książki i filmu krąży wokół pary zainteresowanej zaginionym skarbem – tryptykiem króla Eryka I Pomorskiego, a rozgrywa na tle malowniczego portowego miasteczka.
Dziś przy postaci z brązu pisarza, publicysty i miłośnika jazzu, autorstwa Doroty Dziekiewicz-Pilich, można przysiąść. Na siedzisku ławki jest napis „Siedem dalekich rejsów”. Pomnikiem tym miasto zainaugurowało Rok Leopolda Tyrmanda – w 2020 r. przypada 100. rocznica urodzin i 35. śmierci autora m.in. „Złego”.
Stamtąd blisko do Zamku Książąt Pomorskich, w którym się urodził najznamienitszy darłowianin – Eryk, król Danii, Szwecji i Norwegii, książę Pomorza. Budowla to jedyny w Polsce nadmorski gotycki zamek wzniesiony na planie zbliżonym do kwadratu. Można tam m.in. poznać barwne dzieje „ostatniego wikinga Bałtyku”. Na dziedzińcu zaś pogłaskać – niestety nie oryginał, bo ślad po nim zaginął – złotego gołębia, który roztaczał swoje skrzydła nad miłością władcy i dwórki Cecylii.
Na deptaku zaś spotkanie z…pierwszym powojennym burmistrzem Stanisławem Dulewiczem. To rzeźba Jacka Bernera, który utrwalił moment, gdy burmistrz wychodzi z ratusza (w budynku przy rynku mieści się od 1725 r.!) w ulubionym kapeluszu, z teczką i rusza w miasto. Rzut oka na pomnik fontannę Rybaka z 4 tablicami, które w skrócie informują o historii i znaczeniu Darłowa. A w niedalekim kościele Mariackim np. na ambonę, na której jedna z płaskorzeźb przypomina o tsunami z 1497 r., i Mauzoleum Pomorskie z sarkofagiem (też nieoryginalnym) m.in. Eryka I. Przez Bramę Wysoką koniecznie trzeba pójść do urokliwego kościoła św. Gertrudy. Przed dalszym spacerem można odsapnąć np. w Cafe „Łódź” (kamienica Hemptenmacherów, bądź Armatorów, Pod Kogą) lub Gościńcu Zamkowym, gdzie serwowana jest słynna Rügenwalder Teewurst (darłowska kiełbasa).
W nadbałtyckim kurorcie nie może zabraknąć wizyty w Darłówku. Atrakcją tej dzielnicy jest wieża kontrolna (UFO) z mostem rozsuwanym, jedyna latarnia morska w Polsce zbudowana na planie prostokąta i gwiazdoblok „Xaver” upamiętniający orkan Ksawery, który wyrzucił na falochron 5-tonową betonową gwiazdę. Fani „Widma w mieście Breslau” Marka Krajewskiego koło portu odnajdą „Friedrichsbad” – to teraz 4-gwiazdkowy hotel Apollo.
Tekst i fot. Marzenna Głuchowska