Maneken pis, czyli rzeźba siusiającego chłopca, to jeden z symboli Brukseli lubiany przez turystów. Jedna z legend mówi, że chłopiec obronił Brukselę przed najeźdźcami, siusiając na zapalony lont dynamitu, podłożonego pod murami miasta. Naukowcy postanowili zbadać, czy figurka to faktycznie XVII-wieczne dzieło rzeźbiarza Jerome'a du Quesnoy.
Oryginał stoi w muzeum, choć są co do tego wątpliwości, bo rzeźbę nie raz skradziono. Dlatego zdaniem naukowców nie można mieć całkowitej pewności, że rzeźba w muzeum jest autentyczna. Maneken pis miał bowiem burzliwą przeszłość, kilkakrotnie został uszkodzony, a w 1817 r. skradziony. Złodzieja skazano za to na dożywotnią przymusową pracę i zakutego w kajdanach wystawiono na widok publiczny. Wielu ekspertów uważa, że odnaleziona po tej kradzieży rzeźba była kopią. Ostatni incydent wydarzył się w 1965 r., kiedy to rzeźbę porwała grupka pijanych studentów. W 1966 r. Maneken pis został wyłowiony w dwóch kawałkach z miejskiego kanału.
Aby sprawdzić, czy rzeźba jest oryginalna, eksperci najpierw zbadali ją, wykorzystując promienie rentgenowskie. Analizując stop brązu, sprawdzają m.in., czy zawiera nikiel. Jeśli go znajdą, to będzie to wskazówka, że rzeźba pochodzi raczej z XIX wieku i nie jest oryginalna. Brak tego pierwiastka będzie wskazówką, że figurka jest autentyczna, ale - jak zastrzegają eksperci - nie będzie można tego stwierdzić ze stuprocentową pewnością.
Wyniki prac, prowadzonych przez naukowców z flamandzkiego uniwersytetu VUB w Brukseli, mają być znane we wrześniu.
Na pewno naukowcy nie ustalą jednak, kogo przedstawia Maneken pis i czy znana legenda jest prawdziwa. (pap)
Na zdjęciu: Figurka siusiającego chłopca
Fot. P. Sikora