Dziękujemy naszym Czytelnikom za udział w konkursie „Mój pupil”. Redakcyjne jury postanowiło przyznać trzy nagrody (zaproszenia do Ogrodu Zoologicznego w Ueckermünde) za najciekawsze, zgodne z naszym regulaminem zgłoszenia. Poniżej publikujemy nagrodzone prace.
Moje patyczaki lubią jeść liście jeżyn. Mam ich cztery, a mój starszy brat jeszcze dwa. Największy z nich lubi dużo chodzić. Wyjmujemy go z terrarium i pozwalamy mu chodzić po naszych rękach i po głowie. To dotykanie gilgocze. Nasze patyczaki wyglądają jak patyki. Zmieniają kolory. Najładniejsze są w kolorze zielonym. Mają sześć odnóży. Bardzo je lubię.
Ryszard, lat 7, opiekun patyczaków
Nie od dziś wiadomo, że koty mruczą, gdy są szczęśliwe, psy można nauczyć sztuczek, a kangury skaczą, aby się przemieścić. Jednak jeśli połączymy wszystkie te cechy, powstanie moja świnka Balbinka. Śliczna kawia domowa miała być pierwotnie małym albinoskiem z kręconą sierścią. Po moim powrocie z wakacji, kiedy to rodzice opiekowali się maluchem, Balbinka okazała się być dorodnym warchlaczkiem z czarnymi plamkami na nosku i uszach. Należałoby zastanowić się, czy świnka nie została zatem podmieniona? Niełatwo jednak byłoby znaleźć drugiego takiego prosiaczka z charakterystycznymi czerwonymi oczami Terminatora. Pomimo swojego przeszywającego spojrzenia, Balbinka ma duszę potulnego pieska, charakter osiołka i głos gołębia. Nietrudno było ją nauczyć stania na dwóch łapkach (o ile zapłatą jest soczysta marchewka). Gdy przekąski się skończą, miska zostaje przewrócona do góry nogami, a celem stają się ubrania – zwłaszcza te nowe, kusząco pachnące wysoką ceną. Ale jak można gniewać się na takiego malucha, skoro w ramach przeprosin umie wychrumkać serenadę na dwa głosy?
Natomiast jednym z najciekawszych talentów świnki morskiej jest umiejętność ćwierkania. Babcia, która nie jest miłośniczką gryzoni, przyszła do pokoju zwabiona pięknym śpiewem Balbinki. Mało kto jednak wie, że takie zachowanie służy zwabieniu samca. Można zatem powiedzieć, że mojemu prosiaczkowi prawie się udało wykonać zadanie powierzone przez matkę naturę… Uczucia wyraża również na inne sposoby. Mimo że lizanie palców wydaje się być oznaką miłości, Balbinka informuje w ten sposób odbiorcę o spoconych dłoniach. Przeuroczy prosiaczek jest moją słodką pociechą w gorzkich chwilach, chyba że znowu trafię przez nią do szpitala z powodu ostrej reakcji alergicznej…
Marta Piesowicz, lat 14
Jestem psem rasy Samojed, chociaż są ludzie, którzy mówią „o, niedźwiedź polarny”. Mam na imię Teddy, co znaczy miś. Mam dwa i pół roku, uwielbiam długie spacery i spotkania z moją przyjaciółką dwuletnią suczką Tiną rasy Amstaff, przy każdej wizycie z Tiną szalejemy na działce, a gdy się zmęczymy, odpoczywamy, obserwując ptaki. Mój pan nazywa mnie wtedy ornitologiem. Najbardziej lubię, jak sroki siadają na płocie i drażnią się z nami, skacząc ze słupka na słupek.
Mimo zmęczenia odzyskuję siły i przeganiam je. Tina nauczyła mnie kopać w stercie węgla, lecz wtedy zapominam, co mnie czeka. Jest to rzecz, której nie cierpię – wizyta u kosmetyczki, spędzam tam około 3 godzin, wychodzę z gabinetu puszysty i wypachniony. Staram się wtedy wskoczyć do pobliskiego stawu, aby odzyskać swój naturalny zapach. Chociaż jestem duży, to lubię bawić się maskotkami (mam ich mnóstwo). Po każdej takiej zabawie i po powrocie mojego pana, chowam się w dół, który wykopałem do chłodzenia siebie w upalne dni i leżę cicho. Pan mówi lipiec, a u nas zima. Maskotki są rozerwane! Gdzie jest Teddy?
Wiem, że pan mój kocha mnie, dba o mnie, prowadza do weterynarza, karmi smakołykami – ja staram się odwzajemnić tę miłość i wykonuję niektóre polecenia.
Pozdrawiam Hau Hau Teddy