Kiedy stało się jasne, że premier Wielkiej Brytanii Teresa May ma już dość brexitowych bojów i odchodzi ze swojego stanowiska, a tym samym z - przyznajmy dość skromnej - siedziby przy Downing Street 10 w Londynie (to z pewnością jeden z najsłynniejszych adresów na świecie), a jej miejsce zajmie w lipcu nowy szef Partii Konserwatywnej, wtedy Larry the Cat napisał na swoim koncie na Twitterze: „Ciekawe kto zostanie moim nowym lokajem?" i podał nazwiska (wówczas jeszcze) dziesięciu kandydatów. Dziś wiemy już, że nowym „lokajem" Larry'ego został wielki oryginał, barwna postać brytyjskiej sceny politycznej, człowiek, o którym powiedzieć, że jest kontrowersyjny, to nic nie powiedzieć, mianowany w środę prze królową na urząd premiera - Boris Johnson. O ile jednak Johnson może sobie rządzić krajem, o tyle na Downing Street bezapelacyjnie szefem jest wspomniany Larry, dwunastoletni kocur przygarnięty dziewięć lat temu z jednego z londyńskich schronisk i mianowany na starożytną i wielce szanowaną posadę Chief Mousera w siedzibie premiera.
Larry the Cat ma swoje (nieoficjalne) konto na Twitterze (@Number10cat) i już sporo ponad trzysta tysięcy followersów. W tym roku jego gwiazda rozbłysła nowym blaskiem właśnie dzięki Twitterowi i... dziennikarzom od kilku miesięcy koczującym niemal bez przerwy przed drzwiami z numerem 10 w oczekiwaniu na oświadczenia polityków. Długie godziny wyczekiwania umila im Larry wychodzący na przechadzki i z coraz wyraźniejszym upodobaniem kokietujący fotoreporterów wystudiowaną obojętnością i nonkonformizmem. Dodajmy, że Larry ma też zacnych kolegów „z podwórka": Palmerstona zatrudnionego na stanowisku Mousera w MSZ oraz Gladstone'a z Ministerstwa Skarbu (tych dwóch też oczywiście znajdziecie Państwo na Twitterze), jednak nie ma co ukrywać, że łączy ich raczej szorstka przyjaźń.
Kiedy Larry skradł show podczas ostatniej wizyty Donalda Trumpa na Downing Street najpierw ostentacyjnie kładąc się na parapecie w pozie „zupełnie mnie to nie interesuje", kiedy Trump pozował obok, a godzinę później, wiedziony genialnym timingiem kot wlazł pod pancerną limuzynę prezydenta USA, opóźniając tym samym odjazd gościa, trafił do wszystkich najważniejszych telewizyjnych serwisów informacyjnych, od CNN po BBC oraz do wszystkich anglosaskich gazet i portali. Dziś jesteśmy już świadkami narodzin Larrymanii - powstają nawet kubeczki i poduszeczki z podobizną kota. Nic dziwnego, że „cały świat" czekał w tym tygodniu z zapartym tchem na spotkanie Larry'ego z Borisem. BBC na Twitterze pisała: „The new PM first job: impress the cat" (Pierwsze zadanie premiera: zaimponować kotu), a ciekawski Gladstone dopytywał czy Larry przedstawił już Borisowi listę obowiązków. Niestety nie znamy szczegółów pierwszego spotkania, wiemy tylko, że kiedy Larry The Cat w środę wieczorem pojawił się w końcu na podwórku, to wyglądał na całkiem wyluzowanego... Co oczywiście uwiecznili fotoreporterzy. ©℗
Berenika LEMAŃCZYK