W USA od marca testowana jest szczepionka firmy Moderna z udziałem Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych. Wykorzystuje się w niej mRNA, fragment materiału genetycznego koronawirusa SARS-CoV-2, który nie powoduje zakażenia, ale może wywołać reakcje odpornościową.
Według Reutersa badania pierwszej fazy, w której sprawdza się głównie bezpieczeństwo użycia szczepionki, wykazały, że jak na razie nie powoduje ona poważniejszych działań ubocznych. Przy okazji okazało się, że wyzwala ona reakcję odpornościową przeciwko koronawirusom. Jest tym silniejsza, im większą dawkę zastosowano. Jednak zarówno dawka 100 mikrogramów, jak i 25 mikrogramów - najmniejsza, jakiej użyto - jest wystarczająca, by wywołać odpowiedź immunologiczną większą niż te, jakie zaobserwowano u osób zakażonych.
- To znaczące odkrycie, ale jak na razie dotyczy ono jedynie 8 ochotników w fazie pierwszej badań klinicznych – podkreśla dr Amesh Adalja z John Hopkisn Center for Health Security, która nie uczestniczyła w tych badaniach. W sumie do testów pierwszej fazy włączono 45 osób, ale ich wyniki nie są jeszcze znane.
Badacze prowadzący prace nad szczepionką mRNA-1273 amerykańskiej firmy Moderna zamierzają przede wszystkim sprawdzić, jaka jej dawka wystarcza do wywołania wystarczającej reakcji odpornościowej. Postanowiono zatem, że nie będą prowadzone próby z dawką 250 mikrogramów. Zamiast tego użyta zostanie szczepionka w dawce 50 mikrogramów. Zatem testowane będą dalej trzy dawki: 25, 50 i 100 mikrogramów.
Chodzi o to, by w przyszłości można było wytworzyć jak najwięcej odpowiednich preparatów. Produkcja w dużych dawkach mogłaby ograniczyć ich dostępność, zwłaszcza w początkowym okresie produkcji.
Przedstawiciele firmy twierdzą, że w 2020 r. będzie można produkować miesięcznie kilka milionów dawek szczepionki, a w 2021 r. – dziesiątki milionów. Dzięki zawartej w maju tego roku umowie z Lonza Group, do końca 2021 r. planuje się wytworzyć w sumie około 1 mld szczepionek w dawce 50 mikrogramów. Zapowiedziano też, że są prowadzone starania, żeby mogła ona być dostarczana także do innych krajów, poza USA.
Na razie mniej zachęcająco - jak podają media - wypadły badania nad inną szczepionką, jakie prowadzą specjaliści z University of Oxford. Od kwietnia 2020 r. jest ona testowana na ludziach, ale wyniki tych badań klinicznych nie są jeszcze znane. "BBC News" informuje jednak o przeprowadzonych wcześniej testach na małpach. Wynika z nich, że zwierzęta te po zaszczepieniu nie wykazywały zapalania płuc i odczuwały jedynie łagodne dolegliwości. Preparat nie chronił ich jednak całkowicie przez zakażeniem koronawirusem.
- Jeśli podobne efekty zostaną uzyskane u ludzi - może to oznaczać, że szczepionka tylko częściowo chroni przed tą infekcją i nie gwarantuje redukcji jej transmisji w szerszym zakresie – twierdzi prof. Eleonor Riley z University od Edynburgh.
(PAP)
Fot. Pixabay