Starość na scenie jest atrakcyjna. No cóż, dodajmy od razu, że atrakcyjna dramaturgicznie. Świadczy o tym długa lista sztuk, które ją od wieków podejmują jako temat, i to w bardzo różnej tonacji - od tragedii po komedię, a nawet farsę.
Polską klasyką pozostają tu Chłopcy Grochowiaka, no i oczywiście Stara kobieta wysiaduje Różewicza, choć to spektakl na aktorskie solo. Podobnie jak Drewniana miska Morrisa, amerykański przebój teatralny, kilkadziesiąt lat temu i u nas popularny. Najciekawszym natomiast dramatem zagranicznym tego nurtu - docenionym ostatnio, między innymi za sprawą filmu według niego - ale ukazującym starość kilkorga osób, był Kwartet Harwooda.
Dziś najchętniej grany wydaje się być Ojciec Zellera, zekranizowany z Anthonym Hopkinsem i sukcesem (dwa Oskary), a wystawiany też przez wiele polskich teatrów; w tym i szczeciński Współczesny, który wciąż ma w repertuarze ten dobry spektakl z kreacją Jacka Piątkowskiego.
Tak się złożyło, że i w najnowszej premierze Współczesnego - Domu niespokojnej starości - otrzymał Piotrowski rolę mężczyzny, mierzącego się ze swoją
...