To mój ojciec sprawił, że bardzo często pływam na kajakach. To dzięki niemu uwielbiam wodę. To przez niego jako dziecko pływałam wyczynowo. Potem już tylko i wyłącznie dla przyjemności. Dom bez wody jest dla mnie niepełnym domem, więc mieszkam obecnie w średniowiecznym młynie, pod którym płynie mała, ale wartka rzeczka. Otacza mnie kilka hektarów z dwoma wyspami i jednym stawem. Szum wody codziennie usypia mnie do snu. Uspokaja po ciężkim dniu. Odpręża. Pływające po rzece czy stawie kaczki i kurki wodne dostarczają miłej rozrywki.
Przy wodzie jest zawsze więcej zwierząt, więc i u mnie czasami króliczki plączą się pod nogami sarenek, lisek buszuje, a czasem nawet zjada mi kokoszki, natomiast wiewiórka się z tego naśmiewa razem z żurawiem. Czasem gdzieś mignie błękitem zimorodek, potwierdzając swoją obecnością czystość wody. Ale mój kot indywidualista ma to wszystko głęboko w poważaniu i skupia się na polowaniu nie tylko na myszy. Uwielbia również łowić ryby. I potem oczywiście je jeść, przez co czasami niesamowicie mu śmierdzi z pyszczka. Taka jest moja oaza
...