Rozmowa z wojewodą zachodniopomorskim Zbigniewem Boguckim
- Według oficjalnych statystyk w ubiegłym roku w Polsce odnotowano 67 tysięcy nadmiarowych zgonów, co daje wzrost w stosunku do poprzedniego roku o 23 procent. To najgorszy wynik wśród wszystkich krajów Unii Europejskiej. Z tych liczb wynika, że zjednoczona prawica walkę z pandemią przegrała…
– Jeśli chodzi o liczbę zgonów, to cały czas analizujemy te dane. Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie z prof. Miłoszem Parczewskim (członkiem Rady Medycznej przy premierze Mateuszu Morawieckim – przypis AS). Dostępne dane wskazują, że jest kilka czynników, które mają wpływ na śmiertelność w czasie pandemii. Najważniejszy i wydaje się decydujący: Polacy za późno zgłaszają się do szpitali. Zbyt wielu z nas lekceważy COVID i trafia do systemu opieki zdrowotnej w zaawansowanym stadium choroby, kiedy rokowania są już bardzo złe. Drugi czynnik, na który moim zdaniem warto zwrócić uwagę, to kwestia stanu zdrowia naszego społeczeństwa. Jeśli chodzi o prozdrowotne nawyki i zachowania, takie jak systematyczne uprawianie sportu, dieta, wizyty kontrolne, badania profilaktyczne, to nie wypadamy najlepiej na tle pozostałych krajów UE, co widać także w przeciętnej długości życia Polaków. Gorszy stan zdrowia w przypadku zakażenia koronawirusem już na starcie daje gorsze rokowania. Trzeci aspekt to obawa przed zakażeniem występująca u znacznej części chorych cierpiących na inne schorzenia i z tego powodu odkładanie kontaktu z placówkami opieki zdrowotnej, w konsekwencji brak odpowiedniego leczenia. Wreszcie, co oczywiste, pewne ograniczenie możliwości dostępu do pomocy medycznej w zakresie leczenia chorób innych niż COVID. Należy jednak bardzo wyraźnie podkreślić, że dyskusja, która teraz odbywa się u nas w kraju, polega na porównywaniu liczby zgonów w Polsce i w innych państwach, w czasie kiedy u nas tych przypadków jest najwięcej, ponieważ jesteśmy w szczycie trzeciej fali epidemii, podczas gdy inne kraje europejskie ten etap mają już za sobą i tym samym obecnie mają mniejszą śmiertelność. Jeżeli natomiast porównamy liczbę sumaryczną zgonów związanych z COVID-19 do liczby zakażeń od początku pandemii, to wyniki notowane w Polsce i w innych krajach europejskich są bardzo podobne. Pamiętam czarne scenariusze i kasandryczne przepowiednie formułowane przez opozycję i przeciwników rządu. Miało zabraknąć łóżek, respiratorów, ludzie mieli umierać przed szpitalami. Tak się nie stało. Dla nikogo nie zabrakło ani łóżka, ani respiratora, co niestety miało miejsce w krajach na południu Europy.
– Wiele osób nie zgłasza się do szpitali, bo nie wierzy w polską służbę zdrowia. Dla nich szpital to miejsce, w którym się umiera, a nie takie, w którym można uzyskać pomoc. Obecny rząd miał dużo czasu na zbudowanie zaufania do opieki zdrowotnej.
– Za naszych rządów sukcesywnie znacząco rósł procent PKB przekazywany na ochronę zdrowia w porównaniu do rządów koalicji PO – PSL. Podam przykłady: w 2014 r. nakłady na służbę zdrowia wynosiły 72,8 mld zł (4,57 proc. PKB), a w 2020 aż 123,7 mld zł (5,85 proc. PKB). Zatem rząd realnie znacznie zwiększył nakłady, przy czym pamiętajmy, że szpitale są głównie zarządzane przez samorządy. Nasi poprzednicy zwijali ochronę zdrowia; w latach 2007-2015 zlikwidowali 47 laboratoriów sanepidu. Na koniec 2010 r. liczba lekarzy i lekarzy dentystów wynosiła 154 536, a dzięki naszym staraniom ta liczba systematycznie wzrasta i na koniec 2020 r. mieliśmy już 181 151 lekarzy i lekarzy dentystów wykonujących zawód – to wzrost o ponad 26 tys. Zwiększyliśmy limity przyjęć na rok akademicki 2020/2021 na kierunek lekarski i lekarsko-dentystyczny, który wyniósł łącznie 9717 miejsc, a w roku akademickim 2015/2016 limit ten wynosił łącznie tylko 7550 miejsc. Te liczby mówią same za siebie i dowodzą, że wiele zmieniło się na lepsze. Apeluję zatem do wszystkich o zaufanie naszej służbie zdrowia. Jeżeli czujemy się źle, dzwońmy po pogotowie, dzwońmy po lekarza. Uzyskamy fachową pomoc.