Nie chcemy nic za darmo, nie chcemy być obciążeniem - takie głosy słychać często z ust samotnych matek, które przybywają z Ukrainy z dziećmi. To przeważnie rodziny wielodzietne, które uciekając przed ostrzałem i wybuchami, mają czasem ze sobą po jednym plecaku czy torbie, a w nich jedną zmianę bielizny i szczoteczkę do zębów.
- Jestem zaskoczona wielkimi sercami Polaków, jeszcze będąc w Ukrainie słyszałam, że możemy liczyć na pomoc, ale nie sądziłam, że jest ona tak wielka - mówi Swietłana, która w piątek wyjechała z miejscowości pod Kijowem. W sobotę trafiła do Szczecina, a potem, dzięki łańcuchowi ludzkich serc, wraz z kuzynką i córkami do Klinisk. - Będziemy szukać pracy. Z dworca skierowano nas na ul. Kolumba, do grupy „Mi-Gracja". Wzięłyśmy po kilka par skarpetek. bielizny, jakieś podstawowe kosmetyki. Resztę sobie same kupimy, jak tylko znajdziemy pracę.
Wielu Ukraińców ma jednak
...