Mój ojciec brał udział w powstaniu warszawskim. Nie był żadnym bohaterem i nigdy się za takiego nie uważał. Miał wówczas zaledwie 21 lat. W powstaniu gasił pożary i wyciągał trupy spod gruzów. Bywało, że głodował i że strasznie się bał. O tamtych 63 dniach mówił bardzo niechętnie. Na początku lat 80. XX wieku spisał lakonicznie swoje wspomnienia dotyczące powstania i jego zakończenia. Śródtytuły pochodzą ode mnie, a początek jest taki: Postaram się zdać z tego relację w miarę moich możliwości i pamięci. Niektóre fakty zatarły się w pamięci, ale wspomnienia są zawsze wspomnieniami.
Wybiła Godzina „W"
Rano 1 sierpnia 1944 roku wyszedłem z domu przy ulicy Śniadeckich nr 13, aby udać się pieszo do Włoch pod Warszawą. Powrót planowałem gdzieś na godzinę 17. Wcześniej, tego samego dnia, nie byłem świadkiem przygotowań do Godziny „W" i dlatego byłem mocno zdziwiony, gdy usłyszałem na placu Starynkiewicza, że dziś jest „chodzenie" (godzina policyjna) do godz. 17.00. Zegary wskazywały godzinę 16.50, więc bez namysłu wskoczyłem do akurat nadjeżdżającego tramwaju linii „11", aby podjechać do
...