„Kojarzycie tego pieska? Może ktoś wie, do kogo należał? Nie wróci do opiekuna, który tak okrutnie go potraktował. Chcemy, żeby ta osoba poniosła konsekwencje swoich czynów" - pracownicy i wolontariusze Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Szczecinie zamierzają postawić przed sądem tego, kto porzucił stareńkiego Borysa. Proszą więc o pomoc w ustaleniu sprawcy.
Tego się nie robi. Nikomu, nawet psu. Nie porzuca bez słowa po latach bycia dla kogoś całym światem. Nie odbiera miejsca na ziemi i bezpiecznego schronienia: ciepłego kąta, dachu nad głową. Nie skazuje na niepewność jutra i bezdomną samotność. Nie łamie serca. Nie pozbawia przyszłości i nadziei. Chyba że - jak pokazuje przypadek Borysa - jest się najokrutniejszą z istot: człowiekiem.
Samotny przy lesie
Późnym wieczorem na granicy szczecińskiego Zdunowa, zabudowań i lasu w rejonie ul. Bałtyckiej błąkał się przerażony mały pies. Pogotowie interwencyjne przywiozło go do schroniska. Okazało się, że rudawy kłapouszek o posiwiałym pyszczku - poczciwina - to niemal 12-letni staruszek.
- Bardzo zaniedbany: pełen geriatrycznych
...