Sławomira Mrożka - jednego z najwybitniejszych, a pewnie i najwybitniejszego z polskich dramaturgów współczesnych - prawie się dzisiaj nie gra. Testament autora „Tanga" i surowe prawa autorskie weń wpisane to jedno z ograniczeń, które sprawiają, że tak jest. Bo Mrożek postanowił, iż wystawiający jego sztuki nie mogą dokonywać zmian w tekście. Ale jest jeszcze drugie, może ważniejsze ograniczenie, choć nie zapisano go w żadnym dokumencie. Współczesny polski teatr odchodzi od tekstu, jako dzieła autorskiego, traktując go na ogół jako bazę dla swoich inscenizacji.
Temat to poważny, ale osobny. Tu wspomnę tylko o tym, o czym pisałem już wielokrotnie. Postawa taka bywa na ogół dla teatru nie tyle drogą do wolności, ile pułapką. Przesadne impregnowanie oryginalnego dzieła dramaturga innymi tekstami, pod pretekstem, który daje tytuł oryginału, sprawia coraz częściej, że autor danego tytułu nie mógłby się w nim rozpoznać, ale też, że na scenie panuje znaczeniowy chaos, a reżyserskie „ja" firmuje nie tyle „własne widzenie" wystawianej sztuki, ile jej zaprzeczenie, polemikę z autorem, którego
...