- Kilka razy odmówiono mi pomocy, bo rzekomo udaję chorobę - żali się na miejscowy SOR mieszkanka Gryfic. - A ja jestem po 12 zawałach i operacji serca. Często łapią mnie bóle w klatce piersiowej. Dusi mnie, nie mogę oddychać. Wtedy wzywam pogotowie ratunkowe. Do załogi pogotowia nie mam nic, jest bardzo sprawna, a ratownicy bardzo dobrzy. Przyjeżdżają i pomagają na tyle, na ile mogą. Zawożą na SOR. A już tam zachowanie niektórych pracowników pozostawia wiele do życzenia.
Irena Waszczuk, mieszkanka Gryfic, ma 81 lat. Kobieta jest zbulwersowana skandalicznym, jak mówi, potraktowaniem jej przez załogę Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Gryficach. W lipcu leżała 10 dni w gryfickim szpitalu. 5 sierpnia wezwała karetkę, bo znów poczuła się źle. Karetka zawiozła ją na SOR. Sytuacja powtórzyła się 6 i 7 sierpnia.
- Cały czas mnie odsyłano - opowiada mieszkanka Gryfic. - Na gryfickim SOR spotkało mnie wiele przykrości. Od pielęgniarza z tatuażem na szyi usłyszałam, że „powinnam iść do domu starców, a nie do szpitala". Jedna z pielęgniarek powiedziała do mnie „jak pani nie wstyd, wszyscy
...