Terminal LNG, rurociąg Baltic Pipe, jednostki wojskowe w Brojcach i w Darżewie - te zachodniopomorskie obiekty mogłyby się stać celem ataku, gdyby Rosja rozpoczęła wojnę z Polską. Między innymi o tym rozmawiano podczas czwartkowej konferencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów Pomorza Zachodniego poświęconej wdrażaniu ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej.
Konferencja w budynku Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego przy ul. 26 Kwietnia zaczęła się wymownie. Zawodzeniem syreny alarmowej.
- Być może kiedyś usłyszymy ten dźwięk w naszych miejscowościach - powiedział wojewoda zachodniopomorski Adam Rudawski. - Taki sygnał regularnie odzywa się na Ukrainie. Oznacza, że lecą drony lub myśliwce z bombami. Musimy być na to przygotowani. Musimy przygotować naszych mieszkańców, żeby nie wpadali w panikę - i żeby zrozumieli, że żyjemy w innych czasach.
Adam Rudawski zwrócił uwagę, że ataki na infrastrukturę krytyczną to jeden z kluczowych elementów konfliktu, który rozgrywa się za naszą wschodnią granicą, gdzie Ukraina broni się przed agresją wojsk Putina. W województwie zachodniopomorskim najważniejsze obiekty takiej infrastruktury to terminal LNG i Baltic Pipe. Ale chronić trzeba też wodociągi, kanalizację, przyłącza elektryczne, rurociągi, a nawet zwykłe kable elektryczne.
– Jak ktoś będzie chciał zrobić nam krzywdę, wyłączy nam prąd i zatruje nam wodę – stwierdził wojewoda. – Jesteśmy 800 km od miejsca, w którym odbywają się działania wojenne. Zachodniopomorskie jest najdalej położonym polskim terytorium od wojny. Właśnie w takich miejscach, w których nikt się tego nie spodziewa, wróg może szukać okazji do dywersji.
...