Byłem bardzo zaskoczony, kiedy zobaczyłem ceny dorszy w smażalniach w Beskidach (m.in. Wisła, Ustroń), które odległe są od naszego morza o prawie 700 km. Ten sam dorsz łowiony w Bałtyku kosztował w górach 10 zł za sto gramów, a w smażalni w Kołobrzegu aż 16 zł.
Podobnie było chociażby z halibutem, który nad morzem kosztuje 16 zł, a w górach jest tańszy o trzy zł. W Kołobrzegu za 100-gramową porcję fileta z łososia trzeba zapłacić aż 20 zł, czyli o 7 zł drożej niż w Ustroniu!
Po prostu ceny ryb nad polskim morzem od wielu lat są wysokie i nie ma się co dziwić, że potem pojawiają się na mediach społecznościowych paragony, które nieco szokują, ale też prawda jest taka, że klienci zamawiający jedzenie nie patrzą wcześniej na cennik dań. Klienci zamawiając rybę nie określają, jaką chcą gramaturę, więc niekiedy dostają duże porcje za słoną cenę, a potem mają żal do całego świata. Ba, niekiedy porcja frytek (150 gramów) kosztuje w niektórych punktach nad morzem aż 16 zł.
NIEKTÓRZY gastronomicy w Kołobrzegu wycwanili się, jak nabijać sobie kasę na klientach. Nie
...