Śpiąca Królewna, Księciuniu, Cecylia, Olesia, Marzenka - każdy z nietoperzy, który trafia do pani Barbary Góreckiej, ma swoje imię. Bat Mom od lat ratuje te zwierzęta, by potem oddać je naturze. Kiedy słyszy w słuchawce: „Pani Barbaro, mam dla pani kolejnego Gargamela", szykuje miejsce w domu. I w sercu.
Wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu. Zimą do mieszkania pani Basi w bloku na dziewiątym piętrze na skraju Puszczy Bukowej w Szczecinie przez otwór wentylacyjny zaczęły wpadać nietoperze.
- Na początku dzwoniłam do straży miejskiej, przyjeżdżał Michał Kudawski, który wtedy pracował dla miejskiego łowczego - wspomina pani Barbara. - I je zabierał. To była naprawdę sroga zima, pewnego dnia powiedział mi, że padają sarny, przymarzają łabędzie i on nie ma czasu na nietoperze. Zapytał, czy zajmę się nimi sama. Obiecał, że przywiezie mi siatkę i robaki, poradził, żeby syn zbudował klatkę. Byłam nauczycielem akademickim, jeszcze wtedy pracowałam na uniwersytecie. No i w ten sposób wsiąkłam w nietoperze.
Zaczęła się uczyć i po konsultacjach z chiropterologami
...