Odkąd istnieje żegluga, zdarzają się katastrofy morskie. Najbardziej znaną jest z pewnością zatonięcie słynnego „Titanica", ale wbrew pozorom, nie była to największa katastrofa w dziejach żeglugi.
„Titanic" zatonął podczas dziewiczego rejsu z Southampton do Nowego Jorku w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku. Parowiec zderzył się z górą lodową i poszedł na dno. Na pokładzie - uznawanego za niezatapialny - statku znajdowało się 2200 osób, 1500 z nich zginęło.
„Titanic" był bardzo nowoczesną jednostką, osiągał jak na ówczesne czasy bardzo dużą prędkość 22 węzłów, co nawet dziś, ponad 100 lat po katastrofie, jest niezłym wynikiem.
Statek zaprojektowano nie tylko, aby zaspokajał najbardziej wyszukane gusta bogatych pasażerów, ale także z myślą o zdobyciu Błękitnej Wstęgi Atlantyku, dlatego możliwość osiągnięcia dużej prędkości była niezwykle istotna.
14 kwietnia 1912 roku, około 20 minut przed północą statek zderzył się z górą lodową, co spowodowało wyrwę w kadłubie. Jednostka nabierała wody i tonęła przez ponad dwie godziny. Podczas akcji ratunkowej okazało się, że
...