Mieszkańcy mówią, że stracą na sąsiedzkiej inwestycji, deweloper twierdzi, że wręcz zyskają, a miasto pozostaje bezstronne. Tak wygląda sytuacja wokół jednej z inwestycji na szczecińskim Kijewie. Inwestycji, która stawia pytania, o nomenklaturę, wzajemne poszanowanie i zwykły brutalny wolny rynek.
- Budują między naszymi domami, więc interesujemy się tematem, to naturalne - twierdzą sąsiedzi z ulicy Koziej na prawobrzeżu. Wybudowali się tu kilka lat temu, a w tym roku, na działce między ich posesjami rozpoczęła się budowa.
- Miały tu być domy jednorodzinne, my sami przeprowadziliśmy się z blokowiska i właśnie tu chcieliśmy znaleźć azyl, alternatywę, miejsce, gdzie będziemy spokojnie funkcjonować - mówi Karolina Gościmińska-Wąsowska, mieszkanka ulicy Koziej. - Nagle okazało się, że na działce obok będą nie jeden, a dwa budynki i to nie jednorodzinne, a wielorodzinne, czyli coś, od czego uciekaliśmy. Ich wygląd ma też odbiegać od naszych, tak nie powinno być.
Mieszkańcy twierdzą, że stracą przez inwestycję, którą wykonuje jeden ze szczecińskich deweloperów. - Proszę zobaczyć, jaka
...