Jedna osoba nie żyje, a dwie trafiły do szpitala po zjedzeniu zatrutego mięsa kupionego na targowisku w Nowej Dębie na Podkarpaciu. To efekt konsumpcji mięsnej galarety z małego prywatnego gospodarstwa, które produkowało mięso, wędliny i garmażerię na własny użytek, a nadwyżki sprzedawało na lokalnym targowisku.
Główny Inspektor Sanitarny zapowiedział wzmożone kontrole sprzedaży takich wyrobów, a wszystkim smakoszom swojskiego jadła prosto od gospodarza przypomina główną zasadę: nie wolno kupować mięsa, ryb, nabiału niewiadomego pochodzenia, bez stosownych badań i certyfikatów!
Kiedyś targowiska pełne były samochodów, z których bezpośrednio można było kupić świeżo ubitą kaczkę, kurczaka, schab, a także jaja, warzywa - prosto z bagażnika od gospodarza. Dziś na rynkach nie uświadczy się już furgonów z wieprzowymi półtuszami czy wiejskiego nabiału. Co nie znaczy, że handel takim jadłem się nie odbywa, ale przeniósł się na parkingi wokół większych sklepów. Płody rolne, owoce, warzywa i artykuły spożywcze można kupić także na giełdach.
Sławomir Grzybowski, prezes najstarszego
...