Julia z synem uciekła do Polski - przed okrucieństwem wojny w Ukrainie. Niespełna dwa miesiące później już nie żyła. Wykrwawiła się na skutek rany zadanej jej ostrym nożem. O popełnienie tej zbrodni został oskarżony obywatel Ukrainy - Wowa, z którym zamieszkała na obczyźnie.
Po dwóch latach od śmierci Julii, w szczecińskim Sądzie Okręgowym dobiega końca proces Volodymyra F., który to - według aktu oskarżenia - jej odebrał życie. Podczas wtorkowej (7 maja) rozprawy zeznawali ostatni świadkowie: mama oraz brat zamordowanej.
- Mama pytała się Julii, czy nie boi się do niego jechać. Bo walczył w Donbasie, gdzie zabijali ludzi. Iwan (syn pokrzywdzonej - przyp. aut.) mówił, że Wowa na wojnie ucinał ludziom głowy - zeznawał wezwany na świadka Andrii S., brat zamordowanej. - Nie bała się. Mówiła, że jest normalny.
Julia P. do Świnoujścia po raz pierwszy dotarła już w 2021 r. Przepracowała około 6 miesięcy i wróciła do rodzinnego Berdyczowa. Po syna - Iwana. Wystąpiła o paszport i złożyła dokumenty o polską wizę dla chłopca. Zanim zostały wydane, Rosja zaatakowała Ukrainę. Przekroczyli
...