Mówiło się, że był żywą legendą miasta, jego barwnym - nomen omen - ptakiem, ale traktowało się go raczej jak miejską maskotkę, ciekawostkę, którą można się popisać wobec gości, pisarzem na pokaz, takim, co umocni mit o Szczecinie morskim, portowym.
Autentyczny marynarz z przedwojennym i wojennym życiorysem, wieczny wędrowiec, samorodek literacki, bohater własnych marynistycznych opowieści, z których udało mu się złożyć trzy książki, zakochany w życiu, niezniszczalny.
A przecież odszedł w wieku zaledwie 59 lat, chory i samotny w mieście, w którym znajomością z nim i przyjaźnią chwalił się każdy, kto choć raz go spotkał.
Spotkać zaś można go było wszędzie, zawsze w drodze, życzliwego dla ludzi i pełnego entuzjazmu dla swoich planów. Być może dlatego jego odejście - niespodziane i ciche - wywołało konsternację. Która trwa do dzisiaj. Bo co zrobić z pamięcią o nim, z jego mitem na pograniczu lekceważącej czasem anegdoty, z jego skromnym, kontrowersyjnym artystycznie pisarskim dorobkiem?
Jan Papuga urodził się w lutym 1915 roku we wsi Zbyszek w powiecie
...