Aby odpowiedzieć na postawione w tytule pytanie, można stwierdzić z całym przekonaniem, że zapewne w każdej miejskiej bibliotece. Przecież chodzi o zmarłego pod koniec XIX wieku pisarza. Zgoda, ale duchem mieszka na 8. piętrze jednego z wieżowców na Pomorzanach - dzielnicy Szczecina, przez którą musiał przejeżdżać pociągiem relacji Berlin-Stettin. Bo Andersen był w Szczecinie. I było to w roku 1844, rok po uruchomieniu linii kolejowej łączącej te dwa miasta.
Na baśniach duńskiego pisarza wychowały się pokolenia. Jego „Dziewczynka z zapałkami", krótka bajka nawiązująca do Wigilii Bożego Narodzenia, jest tak samo wzruszająca, jak licząca prawie sto stron „Opowieść wigilijna" angielskiego pisarza Charlesa Dickensa. Zresztą, obaj pisarze się znali. Obaj też doświadczyli w dzieciństwie nędzy. Ojca Dickensa aresztowano i uwięziono za długi, a Andersen dość wcześnie stracił ojca. Z matką żyli bardzo skromnie - jako praczka ciężko pracowała, aby związać koniec z końcem. Przyszły bajkopisarz w wieku 14 lat, tuż po konfirmacji, zostaje z troską wyprawiony przez matkę w świat w poszukiwaniu
...