Decyzją szczecińskiej Rady Miasta lokalny oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami nie jest już inkasentem tzw. podatku na cztery łapy. Opłata została zniesiona, więc Towarzystwo straciło część wpływów z tego tytułu, jakie przeznaczało na ratowanie zwierząt w potrzebie. Jak wypełni tę lukę w swym skromnym budżecie?
Gdy w ub. roku Ministerstwo Finansów podniosło górną granicę opłaty od posiadania psów do 135 zł, to szczecińscy radni uwolnili mieszkańców od tej daniny - rezygnując z jej pobierania (wpływy na poziomie ok. 60 tys. zł rocznie - przyp. an). Uchwałę w tej sprawie podjęli jeszcze w październiku. Jednak formalnie tzw. podatek na cztery łapy w Szczecinie - w wysokości 50 zł rocznie - przeszedł do historii dopiero z dniem 1 stycznia br.
Na tym zabiegu stracił inkasent opłaty, którym od lat było TOZ.
- Pobieraliśmy 40 procent z każdej opłaty. To dawało nam w sumie około 20 tysięcy złotych rocznie. Obawialiśmy się, że przez brak tych wpływów pojawią się problemy. Ceny szybują w górę: leków, paliwa, gazu, prądu, koszty utrzymania naszej siedziby. Wszystko jest coraz droższe,
...