W czerwcową noc, w ubiegłym roku, trafił na izbę przyjęć 109. Szpitala Wojskowego w Szczecinie - dowieziony przez karetkę, z urazem głowy, pod wpływem alkoholu. Teraz jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa ratownika medycznego oraz o czynną napaść i kierowanie gróźb wobec salowej i pielęgniarki. Grozi mu nawet dożywocie.
W piątek w szczecińskim sądzie rozpoczął się jego proces.
Grzegorz M. ma 64 lata. Nie ma zawodu, skończył kilka klas szkoły podstawowej, mieszka sam, a jego źródłem utrzymania jest zasiłek z pomocy społecznej. Nie był wcześniej karany sądownie. Tamtej czerwcowej nocy przewrócił się przed wejściem do swojego domu w Szczecinie. Przyznaje, że wcześniej wypił „ze cztery piwa", ale twierdzi, że nie dlatego się przewrócił, a przez miażdżycę, która odbiera mu siły w nogach. Po tym upadku zawołał na pomoc sąsiada. Ten wezwał karetkę.
- Ja powiedziałem tym z karetki, że jest już dobrze, bo miałem tylko trochę rozciętą skórę na głowie, i że idę do domu - zeznawał przed sądem. - Ale ci z karetki powiedzieli, żebym z nimi poszedł i to zeszyją. Zawieźli mnie do szpitala na ul.
...