Z prof. Sebastianem LIGARSKIM, dyrektorem Centrum Solidarności „Stocznia", rozmawia Alan SASINOWSKI
– Centrum Solidarności „Stocznia” ma zajmować się historią Szczecina, ze szczególnym uwzględnieniem aktów oporu wobec komunizmu. Mamy w Szczecinie Centrum Dialogu „Przełomy”, mamy Instytut Pamięci Narodowej, mamy Instytut Historii na Uniwersytecie Szczecińskim. Po co tworzyć kolejny byt?
– Zacznijmy od tego, że świetlica stoczniowa, niezwykle ważne i symboliczne dla Szczecina miejsce, od wielu, wielu lat stoi pusta. Nikomu przez ten czas nie udało się jej zagospodarować. Stąd potrzeba powołania takiej instytucji jak Centrum Solidarności „Stocznia”. Naszym głównym zadaniem jest opieka nad świetlicą. Chcemy udostępnić ją szczecinianom i zrobić w niej wystawy: jedną poświęconą „Solidarności” z mocnym uwzględnieniem roli Szczecina i Pomorza Zachodniego w przemianach lat 80. XX wieku, i drugą o przemyśle stoczniowym. Wystawa o przemyśle stoczniowym ma być nowoczesna, interaktywna, z dużą ilością artefaktów – takiej ekspozycji jeszcze w naszym mieście nie było. O świetlicy mówi się w kontekście Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Moim zdaniem lepszym kontekstem jest Wrocław, gdzie Centrum Zajezdnia ma zajezdnię autobusową nr 7, w której rodziła się wrocławska „Solidarność”, oraz Katowice, gdzie Centrum Wolności i Solidarności ma kopalnię „Wujek”, miejsce uświęcone krwią górników, którzy zginęli 16 grudnia 1981 roku. W Szczecinie też jest potrzebna instytucja opiekująca się miejscem fundamentalnym dla „Solidarności”. Naszą ambicją jest, aby było to miejsce tętniące życiem, z ofertą skierowaną do turystów z Polski i zagranicy, do mieszkańców Szczecina i okolicznych miejscowości. To bardzo dobrze, że wymienione przez pana instytucje funkcjonują w Szczecinie, niestety nie znam żadnego ich pomysłu na zagospodarowanie świetlicy – i to nie jest zarzut, one mają po prostu inne zadania i je realizują. Poza tym, uważam, że im więcej instytucji kultury tym lepiej dla procesu miastotwórczego, czego doskonałym przykładem w Europie lat dziewięćdziesiątych XX w. było hiszpańskie Bilbao, gdzie budowa nowoczesnego w formie muzeum Guggenheima przyczyniła się do otwarcia nowego etapu w rozwoju miasta, historycy sztuki mówią nawet o „efekcie Bilbao”.
– Prof. Eryk Krasucki powiedział, że CS „Stocznia” to „kosztowny prezent dla władz regionalnej „Solidarności”, ściśle powiązanych z PiS, oczekujących od historyków przedstawienia określonej wizji przeszłości”.
– Trudno mi to w ogóle komentować. Batalia o to, żeby taka instytucja powstała w Szczecinie, trwała od wielu lat i zabiegało o nią gros osób, którym zależało na ocaleniu tego miejsca. Uważam, że to jest niedopuszczalne, żeby tak ważne dla historii mieszkańców miejsce dalej niszczało. Prof. Krasucki wydał w Instytucie Pamięci Narodowej książkę zatytułowaną „Przesilenie”, w której postawił tezę, że Grudzień’70 i Styczeń’71 to przełomowe wydarzenia w historii Szczecina, które budują tożsamość miasta. Zgadzam się z tą konkluzją. Robotnicy poczuli wtedy swoją siłę, stanęli twarzą w twarz z władzą. I to miejsce, które budowało szczecińskie społeczeństwo obywatelskie, od tylu lat stoi puste. Najważniejszy jest cel, dla którego utworzono naszą instytucję kultury, czyli zaopiekowanie się świetlicą. Nie podoba mi się mieszanie do tego bieżącej polityki, ponieważ jest to sprawa historyczna. Czy jeżeli jakiś naukowiec bierze grant od ministra, który komuś się nie podoba, to stawia mu się zarzuty? Albo gdy naukowiec odbiera nominację profesorską od prezydenta z „niewłaściwej” opcji, to też ma się tłumaczyć? To nie jest dobry poziom debaty. Spierajmy się na wizje, plany, konkrety.