Czasem obywatelowi, który popadł w problemy finansowe z niezależnych od siebie przyczyn, nie opłaca się decydować na tzw. upadłość konsumencką. W dramatycznej sytuacji znalazł się szczecinianin, pan Krzysztof (dane do wiadomości redakcji).
Nasz Czytelnik przez lata pracował w firmach stoczniowych. Nie narzekał na zarobki. Ale ślepy los nagle zakręcił jego życiem. W 2001 roku uległ podczas pracy wypadkowi. Przez kolejne lata poddał się w związku z tym czterem operacjom. Po leczeniu przeszedł w 2003 roku na rentę inwalidzką. Jej wysokość pozwalała na w miarę dostatnie życie.
Pan Krzysztof przyznaje: - Od ponad 10 lat zawsze ratowałem się niewielkim kredytem do 3 tys. złotych, gdyż po wypadku ciągle się leczyłem. Wyjeżdżałem do szpitali w Poznaniu i Krakowie. Nigdy jednak nie miałem problemu ze spłatą żadnego zobowiązania.
Potem jeden z banków zaoferował mu debet w koncie - 2,5 tys. złotych oraz na kartę kredytową na 3 tys zł. Pierwszy większy kredyt zaciągnął po 10 latach od przejścia na rentę. Wziął wówczas 20 tys. złotych. Bez problemu zwracał go tzw. samospłatą z konta, na które
...