Przez długie lata w naszym regionie nie było ani jednego bobra. Ale w latach 80. postanowiono go do nas sprowadzić, by wzbogacić środowisko, które potrzebuje bioróżnorodności. Ten ssak nie miał żadnych naturalnych wrogów, dlatego szybko zwiększał swoją zachodniopomorską populację. Jedynym zagrożeniem dla niego stał się z czasem człowiek. A jeszcze kilka lat temu nie mieliśmy w redakcyjnych zbiorach jego zdjęcia. A to dlatego że prowadzą one skryty tryb życia. Teraz już mamy, bo nasz „Kurierowy" kolega Dariusz JANOWSKI, dzięki temu, że nie rozstaje się z aparatem fotograficznym, bobra w naturze „upolował".
Gdy bobrza populacja zaczęła być coraz bardziej widoczna, zaczęli na nią złorzeczyć rolnicy, potem melioranci, a potem jeszcze fachowcy od gospodarki wodnej i wałów przeciwpowodziowych. Naturalne tamy, które były dziełem bobrów, powodowały zalewanie łąk i pól, a wały były przez nie podobno dziurawione niczym rzeszoto. Jednym słowem powodowały znaczne straty, tak przynajmniej mówiono, aż doszło do takiego tumultu, że o pomoc poproszono… myśliwych. Mieli oni przerzedzić złowrogą
...