„Mamo, ratuj! Umieram" - usłyszała w ubiegły czwartek pani Krystyna, 83-letnia szczecinianka. Syn ledwo mówił. Źle go słyszała przez telefon. Prosił o 60 tys. zł na szczepionkę. Tłumaczył, że jeśli się nie zaszczepi, umrze na COVID-19.
Kobieta nie miała takiej sumy w domu. Ze zgrozą przyznała, że ma ukryte w szafie jedynie 10 tys. zł. Czy to pomoże? - Syn zapewnił, że tak - mówi pani Krystyna. - Wystarczy na rozpoczęcie kuracji.
Matka zapytała jeszcze syna, skąd weźmie resztę pieniędzy. Czy ma się starać o brakującą kwotę? Pożyczać? Od sąsiadów, znajomych, rodziny? A w ogóle dlaczego ta szczepionka jest taka droga, przecież syn jest ubezpieczony.
- Syn coś mówił, ale ja nie słyszałam. Miał bardzo zachrypnięty głos - tłumaczy emerytka. - Poza tym wciąż musiał przerywać, bo kaszel go dusił. Wytłumaczył, że o tej szczepionce mówili w telewizji, że to nowość. Bardzo trudno jest ją dostać.
Po wysupłane przez kobietę 10 tys. zł przyjechał kurier - 5 minut po telefonie syna. Ze względu na pandemię koronawirusa i konieczność przestrzegania zasad sanitarno-epidemiologicznych miał na
...